- Ostatni tydzień przed rocznicą katastrofy smoleńskiej będzie czasem eskalacji emocji i politycznego konfliktu. Będzie to także bez wątpienia preludium do kampanii wyborczej. Jak premier Donald Tusk, PO i prezydent Bronisław Komorowski powinni się zachować, by czcząc pamięć ofiar jednocześnie ugrać coś w słupkach popularności?
- Przede wszystkim Platforma Obywatelska nie powinna dać się sprowokować zachowaniami Prawa i Sprawiedliwości. Każda mocna reakcja ze strony premiera czy jego otoczenia będzie powodem do kolejnego ataku ze strony PiS-u. To do niczego nie prowadzi. Premier, prezydent i całe środowisko PO musi uczcić tę rocznicę po prostu we właściwy sposób. Rytuał jest gotowy, trzeba go tylko wypełnić.
- Czy takimi zachowaniami - dość biernymi - PO może w kwestii Smoleńska wygrać coś w starciu z bardzo aktywnym PiS-em?
- To zależy jedynie od wyników śledztwa. Działania prokuratury i komisji ministra Millera są w tej chwili najważniejsze. Platforma nie powinna prowadzić gry politycznej, zmierzającej do wykazania, kto jest dobry, a kto zły, tylko dążyć do rzetelnego wyjaśniania sprawy. Trzeba jednak na nie jeszcze trochę poczekać.
- PiS odkryło karty i zamierza bojkotować oficjalne uroczystości. Czy taka taktyka budowania "Rzeczpospolitej PiS-owskiej", niejako równoległego państwa, może poszerzyć bazę wyborczą partii Jarosława Kaczyńskiego i wzmocnić ją w kontekście wyborów?
- Jarosław Kaczyński rzeczywiście dąży do budowania alternatywnego państwa w oparciu o inny naród. Lider PiS kreuje się na przywódcę innej Polski niż ta, którą można nazwać "Polską Tuska". Wśród elektoratów obu przywódców inne są oczekiwania względem śledztwa i zupełnie inny przekaz polityczny należy do nich kierować. To, co robi Kaczyński nie jest jednak zgodne z regułami demokracji, zakładającej że werdykt wyborczy jest najważniejszy i niepodważalny. Tymczasem Kaczyński chciałby ponad to postawić własne oceny moralne i osądy polityczne.
- Ta gra może być groźna dla polskiej demokracji, ale czy ma szanse być skuteczna dla prezesa i PiS-u?
- Wydaje mi się, że przy takiej postawie Kaczyński może być przywódcą swoich 25 do 30 procent wyborców, ale nie więcej. Nie bardzo wierzę, że za pomocą polityzacji wydarzenia smoleńskiego PiS pozyska nowych wyborców, nie widzę takiej możliwości. Ale trzeba zrozumieć, że Jarosław Kaczyński buduje partię na pokolenia, patrzy dalekosiężnie, dlatego w tej chwili umacnia już posiadany elektorat, bo wierzy, że będzie on trwał przez dziesiątki lat.
Czytaj e-wydanie »