A z roku na rok jest coraz gorzej. Najlepiej w tym miejscu oddać głos czterem ostatnim premierom, którzy w sejmowym expose zapowiadali - u progu nowego tysiąclecia - informatyczny sukces Polski.
Leszek Miller, rok 2001: "Mamy zaszczyt, ale przede wszystkim wielki obowiązek, wprowadzić Polskę w nowy wiek i zapewnić jej należyte miejsce w świecie (...) Informatyzacja jest ważnym zadaniem naszego rządu - niedługo zostanie utworzony nowy dział administracji rządowej. Obejmowałby on sprawy związane z upowszechnieniem i wykorzystywaniem teleinformatyki. W ten sposób stworzymy przyjazne środowisko dla realizacji programu informatyzacji kraju. Będzie to także ważny krok w tworzeniu podstaw dla budowy społeczeństwa informacyjnego".
Kazimierz Marcinkiewicz, rok 2005: "Wreszcie internet. W przyszłym tygodniu przedstawimy już szczegółową koncepcję otwarcia prawie całej przestrzeni Warszawy na wolny, darmowy internet. Także kończymy wszystkie prace związane z możliwością zakupu laptopa przez studentów za bardzo niewielkie pieniądze i za dobry, tani kredyt"
Jarosław Kaczyński, rok 2006: "Musimy robić wszystko, aby nie tylko w szkołach był dostęp do internetu, aby był on w każdym polskim domu (...) Mniej będziemy płacić za telefony oraz internet".
Donald Tusk, rok 2007: "Stawiamy na nowe technologie. Celem rządu jest, by większość spraw urzędowych w najbliższej perspektywie można było załatwiać przez internet, także rozliczać podatki"...
Te słowa pozostawiam bez komentarza. Bo o czym tu mówić?