Sęk w tym, że nie jesteśmy (i w ostatnim stuleciu nie byliśmy) silnym państwem. Przeciwnie - od 90 lat wleczemy się w cywilizacyjnym ogonie Europy. Tak było po 1918 roku, tak było za PRL i tak jest dziś. Wystarczy wspomnieć, że podstawą gospodarki II RP było zacofane rolnictwo, a mieszkańcy przeludnionych wsi (ponad 70 procent obywateli!) w większości zarabiali po kilkanaście złotych miesięcznie.
Problem w tym, że - jak dowiodły wczoraj wyniki badań CBOS - dziewięciu na dziesięciu Polaków nie zamierza dziś wcale wojować i nie okopuje się na z góry upatrzonych pozycjach. 91 procent Polaków popiera członkostwo swojej ojczyzny w europejskiej wspólnocie. Nie jest też nowością informacja CBOS, że największymi przeciwnikami Unii są słabo wykształceni ludzie w mocno zaawansowanym wieku. Żeby było śmieszniej, pięć lat temu, kiedy wchodziliśmy do Unii, jej zwolenników było... 20 procent mniej niż dziś. Nic dodać - nic ująć, to najlepsza recenzja, jaką wystawiamy Unii.
Zdaje się więc, że po raz kolejny Jarosława Kaczyńskiego zawodzi polityczny instynkt. A największą wpadką prezesa - w kontekście naszego regionu - było wpisanie na pierwsze miejsce kandydatów omnipotenta politycznego Ryszarda Czarneckiego. Prezes zarzucił też wczoraj rządowi PO - PSL, że brakuje w nim ludzi, którzy mają "polskie serce". Cóż, serce Czarnecki na pewno ma polskie, a na dodatek jeszcze piękne, historyczne nazwisko.
Ale mnie się wydaje, że ważniejszy od przaśnego, nadwiślańskiego serca jest oświecony umysł.