Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przejechała się na Kancie

Kamila Mróz
Sprawa Emilii P., której udowodniono plagiat pracy dyplomowej jest precedensem na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Teraz pojawił się problem, kto powinien zdecydować o cofnięciu jej tytułu magistra. Opinie są różne.

Emila P. obroniła pracę magisterską z Kanta w czerwcu ubiegłego roku. Jej promotor prof. Mirosław Żelazny, co zostało ujawnione podczas przesłuchań w sądzie, podejrzewał, że praca studentki może być plagiatem. Dlatego zwrócił się z prośbą o opinię do kolegów z Poznania, ci jednak nie potwierdzili jego podejrzeń. Studentka została więc dopuszczona do egzaminu magisterskiego i dostała czwórkę.
Stoi z boku
W trakcie obrony okazało się, że dziewczyna powoływała się na autora, którego nie wymieniła w bibliografii. Gdy promotor, po obronie, sięgnął po książkę dr Marka Kilijanka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza nie miał wątpliwości, że praca Emilii P. jest plagiatem jego publikacji. Poinformowano o tym władze dziekańskie, a sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Toruniu. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z polecenia rektora złożył Piotr Chrzczonowicz, rzecznik dyscyplinarny ds. studentów, a później występował przed sądem jako świadek. - Początkowo sprawa została skierowana do rzecznika dyscyplinarnego studentów, ale skomplikowało się, gdy okazało się, że pani Emilia przestała być studentką, a uzyskała status absolwenta, natomiast rzecznik dyscyplinarny ds. studentów, jak sama nazwa mówi, zajmuje się studentami - tłumaczy Piotr Chrzczonowicz i dodaje - Na razie więc stoję trochę z boku.
Osiem miesięcy
Emilia P. wyjaśniała w sądzie, że podczas pisania magisterki korzystała z notatek studentów poznańskich. Nie potrafiła jednak ani pokazać tych notatek, ani podać nazwisk tych studentów. Sąd wymierzył jej karę ograniczenia wolności, czyli pracy społecznej przez osiem miesięcy po 30 godzin w każdym miesiącu.
Wyrok się uprawomocnił, a oskarżona od niego się nie odwołała. Teraz Uniwersytet Mikołaja Kopernika chce dziewczynie odebrać tytuł magistra, ponieważ choć dyplomu nie otrzymała, to egzamin formalnie zdała. Sprawa filozofki to precedens na toruńskiej uczelni. Radcy prawni UMK zastanawiają się nad drogą postępowania. Problem tkwi bowiem w interpretacji przepisów ustawy o szkolnictwie wyższym. Przede wszystkim chodzi o wskazanie właściwego organu, który zdecyduje o nieważności przyznania tytułu magistra. Wydawałoby się, że jest to rektor, ale w akurat w przypadku plagiatu decyzja może należeć do dziekana wydziału. Emilii P. prawdopodobnie będzie jeszcze przysługiwało odwołanie.
Chcą być surowsi
Dopiero potem sprawa może ponownie znaleźć się u rzecznika, gdyż filozofka pozbawiona tytułu magistra znowu stanie się studentką. Rzecznik ostatecznie może złożyć wniosek o ewentualne ukaranie dziewczyny przez komisję dyscyplinarną. Ustawa wymienia takie sankcje, jak: upomnienie, nagana, nagana z ostrzeżeniem, zawieszenie w określonych prawach studenta na okres jednego roku i wydalenie z uczelni.
Po ujawnieniu sprawy plagiatu Emilii P. na Wydziale Humanistycznym odrodził się pomysł surowszego karania studentów za próby ominięcia przepisów. Na jednej z komisji dydaktycznych zaproponowano, żeby za ściąganie na egzaminie, czy plagiatowanie nie zaliczać zajęć. Teraz trafi to na Radę Wydziału, która sprecyzuje pomysł w formie uchwały. Ewentualną zmianą w regulaminie studiów musi zatwierdzić senat.
- Chodzenie na skróty jest nie tylko nieetyczne, ale także nie w porządku w stosunku do tych, którzy uczciwie pracują - mówi prof. Krzysztof Piątek - prodziekan Wydziału Humanistycznego UMK.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska