- Medycyna transplantacyjna przeżywa kryzys - ostatnie lata przyniosły dramatyczny spadek przeszczepień narządów od zmarłych dawców. Aby wesprzeć tę dziedzinę medycyny Polska Unia Medycyny Transplantacyjnej zainicjowała projekt "Partnerstwo dla transplantacji". Co się z nim dzieje?
- Zaczęliśmy we wrześniu 2009 r. w Małopolsce. Biorą w nim udział regionalne władze administracji państwowej i samorządowej, środowiska lekarskie, uczelnie medyczne i NFZ. Poprzez ten projekt chcemy zwiększyć liczbę pobrań narządów od zmarłych dawców i stworzyć program oddawania organów, np. nerki czy kawałka watroby od osób żyjących.
- W Polsce, wstyd powiedzieć, rodzinne przeszczepianie organów stanowi niewielki procent wszystkich zabiegów.
- To tylko jeden procent! Poza tym w naszym kraju występują horrendalne różnice w liczbie pobrań organów od zmarłych dawców na milion mieszkańców. W Zachodniopomorskiem jest to 35 proc., w Małopolsce - 0, 8 proc., w Mazowieckiem - 9 proc. Średnia liczba pobrań w Polsce wynosi 11 proc.
- Co robią uczestnicy programu, aby pomóc ludziom, dla których wszczepienie zdrowego narządu jest jedynym sposobem na wyleczenie?
- Najpierw przekonuje się wszystkich, potem podpisuje list intencyjny. To nic nie kosztuje. Działania kierujemy do różnych grup zawodowych. Społeczeństwa raczej nie trzeba przekonywać, ale np. środowisko lekarskie i administrację - tak. Dyrektorzy szpitali uważają, że mają kiepskie kontrakty, więc po co mają się tym zajmować. Kto może przekonać dyrektorów? Tylko organ założycielski. Dlatego potrzebny jest marszałek i wojewoda, ale również konwent powiatów i starostowie. Jeśli chodzi o środowisko medyczne - organizujemy szkolenia dla koordynatorów transplantacyjnych, natomiast anestezjologów zapraszamy na warsztaty psychologiczne. Pierwszych efektów spodziewamy się po roku.