www.pomorska.pl/komentarz
Więcej komentarzy na stronie www.pomorska.pl/komentarz
Najpierw była bodaj przedszkolanką, później sekretarką prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, a za jego prezydentury RP - zaczęła się jej kariera międzynarodowa. Swym błyskotliwym intelektem przyćmiła nawet wczoraj Nelli Rokitę, Julie Piterę, minister Fotygę, a nawet Renię Beger.
Otóż zdaniem prezydenckiej primadonny Miedwiediew i Putin powinni w sposób widoczny wyeksponować potęgę polskiego żołnierza. Byliśmy wszak szóstą armią świata, fakt że przegraną, ale jednak szóstą.
Drugi warunek Jakubiak: Lech Kaczyński musi dostać miejsce w pierwszym rzędzie, obok szefów innych mocarstw. I musi zostać dopuszczony do głosu (po obniżeniu mównicy). Po trzecie - za udział prezydenta w obchodach Rosjanie powinni coś Polsce dać, cytuję primadonnę sekretarkę: "np. konkretne rzeczy, dlatego, że sam wyjazd to schlebianie Rosjanom, a my w zamian za to nic nie dostajemy". W przeciwnym razie - grozi Jakubiak - do Moskwy pośle się tylko prostego Radka Sikorskiego.
Znam nawet to coś, czym Rosjanie powinni zrewanżować się za wizytę Lecha Kaczyńskiego w Moskwie. Niemieckie koleje państwowe na swojej stronie internetowej mylnie umieściły wczoraj w granicach Polski także Obwód Kaliningradzki. Niby pomyłka, ale coś jest na rzeczy. Jestem pewien, że gdyby Rosjanie dali nam za prezydenta ten kawałek Prus, wówczas mógłby on stanąć nawet w drugim rzędzie (na stołeczku).
Ostatecznie w 1454 r. za króla Kazimierza Jagiellończyka Królewiec był polski. Wprawdzie tylko przez rok, ale od 9 maja będzie już naprawdę nasz. Nazwiemy go Pisogród.