MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmierdzący ciężar

Iwona Woźniak
- Przecież kury tyle by nie nasikały! To wina  zalegającej od dawna gnojowicy - twierdzi Anna  Murawska z Dobrylewa.
- Przecież kury tyle by nie nasikały! To wina zalegającej od dawna gnojowicy - twierdzi Anna Murawska z Dobrylewa. Iwona Wo?niak
Z redakcją naszej "Gazety" skontaktował się Waldemar Murawski z Dobrylewa. - Rozesłałem pisma po urzędach i nic. Jak "Gazeta" nie pomoże, to kto? Wczoraj pojechaliśmy na miejsce.

     Zacznijmy jednak od początku. Waldemar Murawski wysłał 12 grudnia 2002 r. do UM, starostwa i sanepidu w Żninie oraz Inspekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy pismo następującej treści: "Proszę o likwidację składu obornika, który przylega do mojej posesji. Składowisko to jest dla mnie bardzo dużą uciążliwością, ponieważ ściekająca gnojowica zalewa moją posesję, powoduje niszczenie ścian budynku gospodarczego oraz emituje nieprzyjemne zapachy, a szczególnie latem. Lokalizacja powyższego składowiska obornika jest wbrew wszelkim zasadom. Dlatego też proszę o jak najszybsze rozwiązanie powyższego problemu". Jak dodał pan Waldemar, jego problem nasila się zwłaszcza w okresie od listopada do marca. - Tak jest obecnie i było również w 2002 i 2001 roku - stwierdził.
     Zadzwoniliśmy do Urzędu Miasta w Żninie. Zorientowana w sprawie Małgorzata Drzewiecka powiedziała: - Przyjęłam interwencję i nawet się tam wybrałam. Z uwagi na złe warunki pogodowe nie udało mi się jednak do Dobrylewa dojechać, co nie oznacza, że urząd nie będzie się tą sprawą zajmował. Nie chcę jednak wyrokować zza biurka. Poczekamy na lepszą pogodę i wówczas, razem z pracownikami Straży Miejskiej, pojedziemy do wioski.
     Kury tyle nie sikają!
     
"Gazeta" postanowiła wybrać się do Dobrylewa od razu, chociaż oblodzona miejscami droga rzeczywiście nie była zbyt bezpieczna. Na miejscu zastaliśmy Annę Murawską, która pokazała nam swój budynek gospodarczy. - Przecież kury tyle by nie nasikały! To wina zalegającej od dawna gnojowicy. Aby wszystko było w porządku, zarówno obornik jak i szambo muszą być wywożone raz w tygodniu. W przeciwnym razie zalegająca gnojowica, która wchodzi na nasz mur i przecieka do budynku. A nie daj Boże, gdy przyjdą roztopy. Wtedy w kurniku będziemy mieli gnoju po kostki, bo już niejeden raz tak było - stwierdziła pani Anna, po czym dodała: - Słyszy pani? Za murem już coś się dzieje. Pewnie się przestraszyli i ten obornik teraz wywożą. Ale co z tego. Za dwa, trzy dni znów będzie podobnie.
     Co się działo za murem?
     
Postanowiliśmy udać się za ów mur i sprawdzić, jak jest w istocie. Co zastaliśmy? Obornik był wywożony przyczepami od dobrych 40 minut na niedalekie pole w Dobrylewie. Czy stało się tak, ponieważ kontaktowaliśmy się wcześniej z Jerzy Strzeleckim - prezesem Przedsiębiorstwa "Brzysko-Rol", które w dobrylewskiej oborze ma swoje krowy? Odpowiedź pozostawiamy Czytelnikom "Gazety". Prezes Strzelecki dodał nam tylko: - Pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego, kiedy wyrzucimy cały obornik, sprawie można się faktycznie przyjrzeć. Moim zdaniem jednak nie nasz obornik ma tu winę, a raczej ściekająca po murze państwa Murawskich woda. Tam po prostu brakuje rynny na chlewiku. Stąd ich problemy. Ale aby wszystko było obiektywne, do tematu warto wrócić za kilka dni.
     W tej sprawie ktoś postronny powiedziałby - tyle szumu o gnojówkę? Tak może pomyśleli i adresaci pism pana Murawskiego dodając: "Bo przecież są ważniejsze sprawy niż smród w kurniku". Ale tu bardziej niż o gnój chodzi najpierw o zwykły, sąsiedzki dialog (jak równy z równym), o którym w Dobrylewie na razie zapomniano.__

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska