Eurodeputowany Kosma Złotowski: - Stany Zjednoczone Europy to moim zdaniem pomysł absolutnie nierealny

Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego w latach 2009-2012 jest jednym ze zwolenników, aby do 2025 roku powstały Stany Zjednoczone Europy, czyli tak naprawdę jedno europejskie państwo. Co Pan poseł na to?
Ja na to, że stworzenie Stanów Zjednoczonej Europy to nic innego jak utworzenie nowego Związku Radzieckiego. Mam nadzieję, że ten pomysł nie wypali. Że nie dojdzie do jego realizacji, bo tak naprawdę jest on nierealny. Według mnie nie uda się zbudować jednego organizmu złożonego z 27 państw członkowskich, bo tyle obecnie liczy Unia Europejska, które mają swoje rządy i w których łącznie mówi się 24 językami urzędowymi. Jest to pomysł co jakiś czas odgrzewany, nawiązujący do poglądów Altiero Spinelli, włoskiego komunisty – jednego z autorów Manifestu z Ventotene, który promował ideę zjednoczenia Europy i Konstytucji europejskiej. Spinelli napisał go w 1941 roku wraz z innymi więźniami politycznymi podczas pobytu w więzieniu, właśnie na wyspie Ventotene, gdzie umieściły go włoskie władze faszystowskie. Nota bene, główny budynek w Parlamencie Europejskim jest imienia Altiero Spinelli... A tego pomysłu, że jeśli państwa nie podpiszą się pod tą deklaracją utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy, to będą musiały opuścić Unie Europejską, nawet nie będę komentował...

Podsumowując: Stany Zjednoczone Europy to moim zdaniem pomysł absolutnie nierealny. Wbrew charakterowi Europejczyków.

Pan nie widzi szansy na zbudowanie Stanów Zjednoczonej Europy, ale na forum unijnym słychać opinie wspierające ten pomysł...
W ten sposób nie da się stworzyć nowej Europy i nowego Europejczyka. A jednocześnie - moim zdaniem - nie jest możliwe pozbawienie narodowości obywateli poszczególnych państw. Wyobraża sobie Pani, że Polak zgodzi się na to, aby nie być już Polakiem tylko... Europejczykiem? Podobne pytanie dotyczy Chorwata, Czecha czy obywatela każdego innego państwa, które obecnie przynależy do Unii. Pragnę podkreślić, że wszystkie te kraje tworzące Unię Europejską są cały czas niepodległe... A pomysł ten, to nic innego, jak krok w stronę likwidacji niepodległości tych państw w Europie.

Jesteśmy też świadkami tego, że Parlament Europejski rozpoczyna proces zmiany traktatów UE. Pojawiają się pierwsze propozycje dotyczące nowej struktury instytucjonalnej Unii. Słyszymy o zniesieniu prawa weta, zwiększeniu uprawnień UE w zakresie zdrowia, energii, obrony oraz polityki społecznej i gospodarczej... Jak Pan sądzi, czego wyrazem są te działania?
Moim zdaniem w tym powyższym postępowaniu są zawarte dwie tendencje. Jedna w dużej mierze fałszywa, używana jako uzasadnienie tych zmian, dotyczy tej utopijnej idei zjednoczenia wszystkich ze wszystkimi. Natomiast podstawą drugiej tendencji, mniej eksponowanej oficjalnie, jest dążenie do podporządkowywania części unijnych krajów realizowane przez Niemcy, Francję i może po części przez Włochów. To jest bardzo radykalny projekt i mam nadzieję, że grupie lewicowych eurodeputowanych, która przygotowała kilkaset poprawek do tych unijnych Traktatów, bo chce poszerzyć kompetencje Unii Europejskiej, a zdecydowanie zmniejszyć rolę państw członkowskich, to się jednak nie uda. Jak na razie Polska jest jednoznacznie tym zmianom przeciwna. A jak będzie dalej, niebawem się dowiemy. Na razie jesteśmy w takiej sytuacji, że Andrzej Duda, prezydent RP, misję tworzenia nowego rządu powierzył dotychczasowemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Jeśli mu się powiedzie, to zapewne stanowisko Polski wobec zmian w Traktatach Unii Europejskiej z całą pewnością nie ulegnie zmianie.

Czy uda się jeszcze, bo i takie też słychać apele, zatrzymać te unijne zmiany?
Zobaczymy jaka będzie reakcja państw, które tworzą Unię Europejską... Jak na razie prace są w początkowej fazie, ale jeśli pójdą zdecydowanie dalej, to nie wykluczam, że kraje europejskie zareagują na nie bardziej zdecydowanie. W Parlamencie Europejskim prym wiodą lewicowi eurodeputowani - zwolennicy tych zmian - ale pamiętajmy, że za kilka miesięcy mamy kolejne wybory do tego Parlamentu i wówczas wiele może się w nim zmienić... Poza tym nie wykluczam, że zmiany w tych Traktatach Unii mogą zostać zahamowane na poziomie Rady Europejskiej, która nie będzie widziała entuzjazmu społeczeństw, a nawet ich opór. Nikt nie będzie chciał powtórzyć blamażu z Konstytucją dla Europy.

Na ile te zmiany, o których rozmawialiśmy, mogą wpłynąć na wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku?
Na pewno te wszystkie proponowane zmiany będą przedmiotem tej kampanii wyborczej w poszczególnych krajach. W wielu z nich Unia Europejska i jej polityka w takich obszarach jak migracja czy klimat już teraz budzą sprzeciw. Trudno uwierzyć, że takiej organizacji ktoś będzie chciał powierzyć więcej kompetencji. Nie wykluczam, że wszystko to będzie miało wpływ na wyniki wyborów w przyszłym roku.