Ależ irytują mnie te tragikomiczne POPiS-y polityków z ulicy, nomen omen, Wiejskiej w Warszawie! Wczoraj prezes PiS postanowił zamienić królewsko-prezesowskie szaty na ubranie prostego mieszczucha i tak odziany poszedł do "Biedronki". Zrobił podstawowe zakupy i był zdumiony wyśrubowanymi cenami.
PiS chce rozdawać pieniądze najuboższym. Co na to premier?
Wcześniej, w debacie z premierem Kaczyńskim, przewodniczący Tusk pytał go o ceny chleba, ziemniaków, kurczaków i benzyny udając, że je znał zanim powiedzieli mu o tym doradcy od wizerunku.
Idąc tym tropem zapytałbym prezesa PiS dlaczego za jego rządów kupiono rafinerię w Możejkach, tracąc kilka miliardów złotych? Premiera Tuska zapytałbym z kolei ile miliardów poszło na rozrastającą się z roku na rok administrację? Od prezydenta Kwaśniewskiego oczekiwałbym odpowiedzi na pytanie, czy przewidywał miliardowe koszty wojny w Iraku. Nie wiem, co by powiedział premier Buzek, gdyby zapytać go o miliardowe koszty funkcjonowania całkowicie zbędnych powiatów. A premier Mazowiecki miałby ogromne kłopoty z wyliczeniem miliardowych strat, które przyniosła działalność Komisji Majątkowej powołanej za jego rządów. A to zaledwie pięć przykładów! W tym wielomiliardowym kontekście ceny ziemniaków i chleba to kiepski żart. Tak, jak udawanie polityków, że wiedzą, jak żyje się ich ludowi.
Włóżmy to między bajki pt. "Socjomanipulacja".
Czytaj e-wydanie »