Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stefan Pastuszewski: - Uważaliśmy, że demokracja powinna być pełna

Roman Laudański
Uważam, że dobrze wykorzystaliśmy te 30 lat - ocenia Stefan Pastuszewski
Uważam, że dobrze wykorzystaliśmy te 30 lat - ocenia Stefan Pastuszewski Tadeusz Pawłowski
Rozmowa ze Stefanem Pastuszewskim, samorządowcem, politykiem, poetą i pisarzem.

4 czerwca to dla pana jakaś szczególna rocznica?
Byłem wtedy bydgoskim kandydatem na posła solidarnościowego Komitetu Wyborczego, który działał poza Komitetem Obywatelskim. Można powiedzieć, że po raz pierwszy przekroczyłem granicę większej polityki. Na przełomie lat 1988 - 1989 odradzała się „Solidarność”. W kraju odradzała się odgórnie - władza porozumiewała się ze związkiem, a w Bydgoszczy - oddolnie. U nas był silny ośrodek „Solidarności” na czele z Janem Rulewskim. Trwał spór między kręgiem działaczy skupionych wokół Antoniego Tokarczuka popierającego Lech Wałęsę, a grupą wokół Rulewskiego, która nie była z nikim związana. Ja byłem w kręgu Rulewskiego. Kiedy doszło do Okrągłego Stołu i zapadła decyzja o częściowo wolnych wyborach, z naszej grupy zostało zgłoszonych dwóch kandydatów. Ja do Sejmu, a Tadeusz Jasudowicz na senatora. To był efekt działań oddolnych. My już wtedy uważaliśmy, że demokracja powinna być pełna, a nie sterowana - polegająca na wspólnej fotografii z rozpoznawalną osobą. Przecież to byłby wybór odgórny, zależny. Nie wiem, czy to był efekt naiwnie pojmowanej demokracji, czy też wiary, że jak demokracja, to demokracja! Od dołu.

Co pan wtedy robił zawodowo?
Wcześniej byłem dziennikarzem „Kujaw”. Jako dziennikarz byłem internowany, a później toczyła się podziemna odyseja. Po tym wszystkim przez lata byłem bezrobotny. W 1986 roku ostatni raz wyszedłem z więzienia, a pracę znalazłem dopiero w 1990 roku.

Czy to był czas sporu o Polskę?
Nasz grupa nie akceptowała Okrągłego Stołu. Od razu chcieliśmy demokracji. Nie było wtedy sporów o przyszły kształt państwa. Miało być demokratyczne. Zgoda, ktoś może nam dziś zarzucić idealizm i teoretyczne podejście do polityki, tak wtedy było.

Jaką kampanie prowadził wtedy kandydat Stefan Pastuszewski?
Podobną do dzisiejszej, także rozdawaliśmy ulotki. Tylko wtedy jeszcze drukowane były na powielaczu. Udało się także wydrukować plakaty, które można było wszędzie rozwieszać. O -to jest różnica do dzisiejszych czasów. Dziś są specjalne miejsca na plakatowanie. Można też było korzystać z mediów - radia i telewizji. Mieliśmy po kilka minut. Jednak głównie kampania opierała się na spotkaniach z wyborcami w salkach parafialnych. Korzystaliśmy z pomocy Kościoła.

O co pytali ludzie?
Pamiętam spotkanie, podczas którego zadano mi prowokacyjne pytanie dotyczące aborcji. Temat nie do końca związany z sytuacją. Już wtedy wrzucano kandydatom kłopotliwe pytania.

Odpowiedział pan?
Jako katolik odpowiedziałem, że jestem przeciwny. Może nie wszystkim spodobała się taka odpowiedź. Trzeba się wczuć w tamtą sytuację. Wielu uważało, że jak wolność, to wolność, pełna - także w zakresie prokreacji. Dziś wspominam tamtą kampanię jako trochę odrealnioną. Ktoś też mnie zapytał wtedy co ma być kołem zamachowym gospodarki? Wydawało mi się, że napędzi ją budownictwo, nowe inwestycje. To miało jakiś sens, ale dziś widzimy, że to konsumpcja ją napędza.

Obecne rozdawnictwo idzie w kierunku konsumpcji. Ludzie dostają pieniądze, które napędzają rynek. W tamtych czasach rynku nie było, dlatego stawialiśmy na budownictwo.

Jak pan dziś, po 30 latach, patrzy na Okrągły Stół? Może coś trzeba było zrobić inaczej?
W tamtych czasach byłem bardzo krytyczny wobec Lecha Wałęsy. Przy takiej postawie nie miałem szans na wspólną fotografię wyborczą z Wałęsą, a tylko ona dawała kandydatom mandat.

I nie dostał się pan wtedy do Sejmu.
Jednak w tamtym plebiscycie uzyskałem 14-procentowe poparcie! Jak na taką sytuacje, to dobry wynik. Do Sejmu dostałem się dopiero dwa lata później. Tamta sytuacja pozytywnie odbiła się na mojej karierze. Była rodzajem przygrywki. Poznałem lepiej siebie i dałem się poznać wyborcom na szerszym forum. A czy tak wtedy była trzeba...? Kontrowersyjne sytuacje wpływają na korzyść kandydata. Do Sejmu dostałem się jako kandydat Chrześcijańskiej Demokracji.

Wykorzystaliśmy dobrze ostatnie 30 lat, a może zmarnowaliśmy?
Bardzo dobrze je wykorzystaliśmy. Rozwijamy się, ekonomia ma się dobrze. Społeczeństwo bardzo interesuje się sprawami publicznymi. Tamte zmiany były kontynuowane po roku 1995, popieram to, co robi dziś Prawo i Sprawiedliwość. Widzimy duże zaangażowanie społeczne, nie ma bierności, także po stronie opozycji. Uważam, że im więcej osób interesuje się państwem, nawet na zasadzie sporu, walki, tym większa korzyść dla państwa. Wtedy ani państwo, ani społeczeństwo nie jest bierne. Nasze otwarcie na świat spowodowało, że doszły do głosu pewne elementy globalizacyjne, które jednak wprowadzają chaos i zagłuszają wartości.

Wybory 4 czerwca. "Wygraliśmy wszystko, co było do wygrania"

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska