Stelmet Zielona Góra - Polski Cukier Toruń 107:110 (26:25, 22:23, 31:30, 28:32)
STELMET: Starks 25 (3), Sokołowski 19 (3), Hrycaniuk 13 (1), Sakić 6, Zamojski 4 oraz Koszarek 16 (4), Planinić 12, Justice 8, Hosley 4, Mokros 0.
POLSKI CUKIER: Lowery 28 (4), 8 as., Cel 13 (3), Gruszecki 12 (3), Mbodj 10, Umeh 8 (2) oraz Diduszko 12 (2), Śnieg 11, Kulig 7 (1), Sulima 5, Wiśniewski 4.
Kto by przypuszczał, że to właśnie Lowery będzie bohaterem i tak zdominuje ten mecz, gdy pierwszą połowę kończył z sześcioma stratami na koncie. A jednak druga połowę zagrał na niewiarygodnym poziomie. W sumie miał znakomicie 9/13 z gry, 8 asyst, 12 ze swoich 28 punktów zdobył w ostatnich czterech minutach.
Ale i tak najważniejszy był TEN rzut. Przy wyniku 99:105 wydawało się, że już wszystko jest pod kontrolą, ale ostatnia minuta to osobna historia. Najpierw z dystansu trafił Hrycaniuk (!), Gruszecki 1 wolny i 104:107 na 10 sek. przed końcem. Piłkę przedryblował Sokołowski i trafił za 3 na remis.
Stelmet - Polski Cukier: niesamowita końcówka
Wszyscy już szykowali się na dogrywkę. Torunianie mieli nawzajem pretensje do siebie, że nikt nie faulował Sokołowekiego. Tylko Lowery nie oglądał się na nikogo. Miał 1,8 sek, złapał piłkę na połowie boiska i trafił o tablicę! Szok na trybunach, szalona radość na ławce Polskiego Cukru. Nic dziwnego. To zwycięstwo może mieć ogromną wartość na koniec rundy zasadniczej.
Wcześniej w tym ultraofensywnym meczu (Stelmet prawie 80 proc za 2, Polski Cukier prawie 60 proc. za 3) także działo się wiele ciekawego, choć na pewno nie w obronie. Trudno zliczyć, ile razy zmieniało się prowadzenie (statystyki mówią, że 26 razy), ale Stelmet prowadził najwyżej 5, a Polski Cukier 6 punktami. Oby jak najwięcej takich spotkań w polskiej lidze!