Opublikowane przez nas zdjęcie poloneza w wersji limuzyna pochodzi z końcówki lat 90. albo początku lat 2000. Wykonane zostało w centrum Włocławka. Kierowca 7-drzwiowego poloneza wykorzystywał go jako taksówkę. I tu kończyła się nasza wiedza.
Taksówka nr 33
Do czasu, gdy z redakcją skontaktował się Marcel Szy Kejonowski i opowiedział nam historię nietypowego auta:
- To jest oryginalny „jamnik” z 1979 roku, który został przebudowany na poloneza caro w latach 90. Wyprodukowane zostały dwa takie samochody – jeden beżowy, drugi brązowy. Ten brązowy skończył jako samochód należący do PKP i został zezłomowany w PKP Skierniewice. Beżowy służył jako taksówka w Falenicy, później został sprzedany na przetargu i tu ślad nam się w 1985 roku urywa. Ponownie auto pojawia się w 1995 roku. Na przetargu kupił go człowiek, któremu zrobił pan zdjęcie. Wówczas samochód był już przerobiony na poloneza w wersji caro i otrzymał 2-litrowy silnik z Fiata 132. Niestety, nie mamy żadnych informacji dotyczących wnętrza tego samochodu.
Okazuje się, ze „nasz” polonez jeździł jako taksówka z numerem bocznym 33 w Kętrzynie.
- Kierowca często jeździł nim na dłuższe trasy po Polsce i w czasie jednej z takich tras został sfotografowany – mówi Kejnowski. - Zachowało się jeszcze jedno zdjęcie, zrobione przez dziennikarza Auto-Świata Piastowie, na stacji tankowania LPG. Niestety, na początku obecnego millenium, ktoś wjechał w bok poloneza, a ten złożył się jak pudełko zapałek. Został więc rozebrany i pocięty na złom.
Obecnie nie ma więc już ani jednego oryginalnego poloneza-jamnika. Istnieje jednak
Limuzyna dla Edwarda Gierka
Pozostaje pytanie, czemu właściwie w czasach głębokiego PRL-u służyć miały „jamniki” kojarzone dziś głównie z celebrytami.
- Ten model poloneza miał zastąpić polskiego fiata 125p w wydłużonej wersji i tak samo jak fiat, jest o 90 cm dłuższy od standardowej wersji – Tłumaczy Marcel Szy Kejnowski. - Nawiasem mówiąc mój kolega od 33 lat jest właścicielem takiego samochodu i jeździ nim na co dzień. Wydłużonego fiata w wersji cabrio użyto przy otwarciu Trasy Łazienkowskiej, tym samochodem przejeżdżał Edward Gierek. Podobna wersję zamawiały biura podróży – do wożenia zagranicznych turystów. Tyle, że fiatów w tej wersji było znacznie więcej niż polonezów.
Ile?
- Tego nie wie nikt [śmiech]. Nie bez powodu nazywamy FSO Fabryką Samochodów Osobliwych. Oryginalne dokumenty, a nawet włoskie kalkomanie stosowane w pierwszych modelach walały się po likwidacji FSO na śmietnikach. Dlatego jamnik, którego udało nam się zrekonstruować, powstał na zasadzie bardzo szczątkowych informacji.
Skarb z FSO
Jaka byłaby wartość „jamnika”, gdyby przetrwał burze dziejowe? Trudno powiedzieć. Pewnym wyznacznikiem ceny mogą być ofert składane właścicielowi fiata-limuzyny. Najwyższa z nich sięgała 350 tys. zł. Wartość poloneza, jako jeszcze bardziej unikalnego auta zapewne byłaby jeszcze wyższa.
