Stanowisko klubu jest bardzo mocne. "Zespół Energi Manekina Toruń zakwalifikował się do rozgrywek europejskich - Pucharu Europu ETTU Cup. Niestety nie będziemy w stanie w nich wystąpić ponieważ zostaliśmy oszukani przez władze miasta. Tak, oszukani" - głosi oświadczenie klubu.
Prezes Krzysztof Piotrowski wyjaśnia, że chodzi o pieniądze, które miały trafić do klubu jesienią. - W maju prezydent spotkał się ze mną, przedstawicielem zawodników i rodziców. Informowaliśmy o naszej trudnej sytuacji i usłyszeliśmy, że konkurs będzie najpóźniej we wrześniu. Miasto nie było także zainteresowane naszym startem w Europie, choć inne toruńskie drużyny na takie wsparcie mogą liczyć.
Rzeczywiście, konkurs na rozwój sportu zwykle był w Toruniu. W tym roku zabrakło jednak na to pieniędzy. W ostatnich dniach przedstawiciele klubu spotkali się z Mariolą Soczyńską, szefową Wydział Sportu w Toruniu, ale nic nie wskórali. Odmówił wsparcia także Urząd Marszałkowski. Sytuacja klubu jest fatalna i dziś niepewna jest najbliższa przyszłość seniorskiej drużyny.
To były derby! Bydgoszcz kontra Toruń - pamiętacie? [zdjęcia]
Problemy jednak zaczęły się wcześniej. Energa Manekin w maju spadła z Superligi i już wtedy kondycja klubu była kiepska. Kilka miesięcy wcześniej wygasła umowa z głównym sponsorem, kolejna została podpisana dopiero w czerwcu. Na nowe transze finansowe od sponsorów klub musi poczekać do stycznia.
Za tydzień Energa Manekin ma być gospodarzem turnieju Pucharu Europy. Zarezerwowana została hala Spożywczaka, ale nie ma pieniędzy na opłacenie pobytu gości. - Na teraz potrzebujemy 30 tys. zł, żeby zorganizować te zawody - przyznaje Piotrowski.
Pojawia się jednak zasadnicze pytanie: skoro latem kondycja klubu była zła, to dlaczego zdecydowano się na tak mocny i kosztowny skład oraz start w europejskich rozgrywkach?
Czego teraz oczekuje Piotrowski? Reakcji i pomocy ze strony miasta. Najbliższe dotacje miasto będzie dzielić w styczniu, pieniądze do klubów trafią w lutym. Do tego czasu drużyna tenisistów stołowych może nie przetrwać.
Jak wyglądało finansowanie tenisa stołowego w Toruniu w ostatnich latach? Zwykle Energa Manekin dostawała na pierwszy zespół od 240 - 280 tys. zł podczas wiosennego podziału dotacji. Do tego jesienią jeszcze około 100 tys. zł (w tym premia na rozgrywki europejskie). I właśnie tych pieniędzy teraz w klubie brakuje.W tym roku było to ponad 380 tys. zł, licząc z dotacją na szkolenie młodzieży.. Biorąc pod uwagę wyłącznie wsparcie dla seniorów, to w porównaniu do 2016 roku suma została obcięta o 110 tys. zł.
Piotrowski licytuje wysoko. Marzy o 300 tys. zł na zespół I-ligowy lub 450 tys. na Superligę (plus na szkolenie młodzieży). To połowa dotacji, jakie otrzymają siatkarki czy koszykarki, które jednak mają dużo wyższe koszty. Takich pieniędzy miasto na tenis stołowy nie wyda.
- Tak naprawdę nie chodzi mi o konkretne kwoty. Chciałbym jedynie wiedzieć z wyprzedzeniem, na ile jakie wsparcie mogę liczyć. Bez tego nie sposób planować przyszłości klubu - wyjaśnia prezes Energi Manekina.
Co na to tenisiści, który w I lidze są niepokonani i pewnie kroczą po awans?
Cauzo Matsumowo: - Trudno mi coś powiedzieć, bo jestem pierwszy raz w takiej sytuacji. Toruń to świetne miejsce do grania i jest nam wszystkim przykro, że klub znalazł się w takiej sytuacji. Nie wiem co robić. Wiadomo, pieniądze każdemu są potrzebne. Razem ze mną mieszka w Toruniu żona i razem musimy coś postanowić. Wierzę, że sytuacja się zmieni i będzie lepiej. Jesteśmy zespołem, musimy się spotkać, to nie tylko moja decyzja, ale także innych graczy.
Konrad Kulpa: - Ostatnie wynagrodzenie dostałem w czerwcu. W poprzednim sezonie kupiłem mieszkanie, jestem mocno związany z toruńskim klubem i nie chciałbym szukać innego. Sytuacja jest beznadziejna i nie powinna mieć miejsca. Dostałem wiele z tego klubu, prezes nie raz wspierał mnie swoimi prywatnymi pieniędzmi. Dlatego na pewno zostanę do końca sezonu, nawet gdybym nie dostał pieniędzy. Jest jednak ciężko, teraz akurat mam kontuzję, a rehabilitacja i wszystkie zabiegi kosztują.