A właściwie coś, o czym wcześniej nikt nie mówił - komitet obywatelski (a więc z nazwy nie partyjny, choć pierwsze rzędy w czasie konwencji zajęli jak najbardziej partyjni działacze), który w niedzielne popołudnie w krakowskiej sali Sokół przedstawił bezpartyjnego (!) kandydata - Karola Nawrockiego.
Niby wszystko się ułożyło: historyczne miejsce, historyczne zaklęcia związane z miejscem ogłoszenia nominacji, a jednak temperatura była raczej z tych letnich. Abstrahując już od raczej smutnych min zgromadzonych w sali „obywateli”, niemrawych reakcji mimo usilnych zabiegów prowadzącego tę konwencję Lucjusza Nadbereżnego, prezydenta Stalowej Woli. Emocje podgrzał z lekka dopiero prezes Jarosław Kaczyński.
Nie sposób jednak nie wspomnieć „wpadek”, od których roiło się tego dnia. Najpierw poseł Jan Mosiński ujawnił przekaz dnia, którym mieli mówić politycy PiS: że niedzielna konwencja to nie wydarzenie partyjne a obywatelskie, później z reklamowaniem okładki z Karolem Nawrockim wyrwał się prawicowy portal i pokazał poniedziałkowe wydanie tygodnika „Sieci”. Ba, nawet poseł Horała „sprzedawał” newsa w jednym z niedzielnych programów telewizyjnych, a rzecznik Bochenek mówił, że podczas spotkania „zostanie ogłoszona decyzja dotycząca poparcia bezpartyjnego kandydata na urząd prezydenta RP, zarekomendowana przez powołany do tego zespół na mocy decyzji Komitetu Politycznego”. Czyli jednak nominat partyjny...
Słowa, słowa, słowa. A i tak wszyscy wiedzą, że kandydata wybrał prezes Kaczyński i teraz cała machina partyjna Zjednoczonej Prawicy (nawet jeśli trzeba będzie zacisnąć zęby dla tego poparcia) będzie pracować na „obywatela Nawrockiego”.
W KO mówi się o ociosywaniu Trzaskowskiego, żeby nie zagroził przywództwu Donalda Tuska. W PiS, że wskazanie Nawrockiego służyć ma uspokojeniu frakcyjnych potyczek, na łagodzenie których Jarosław Kaczyński nie ma już sił i zdrowia. Trzaskowski z dumą i uśmiechem nosi biało-czerwone serduszko. Nawrocki jak może unika szyldu PiS (nie on pierwszy zresztą - podobny manewr w trakcie wyborów samorządowych próbowało wykonać kilku „prawicowych” kandydatów), choć nawet dzieci wiedzą, że majowe wybory prezydenckie to będzie bój między KO i PiS. Koalicja idzie po pełnię władzy, PiS - walczy o tlen (być może dosłownie, jeśli decyzja Sądu Najwyższego nie zawróci sprawy dotacji dla tej partii).
A peleton... a peleton dowiezie wynik.
