Mnie bardziej zaintrygowało wczoraj okolicznościowe wystąpienie rzecznika rządu - Pawła Grasia. Pochwalił się tym, że gabinet Tuska "wprowadził Polskę do wyższej ligi" dzięki dzielnemu okrętowi, a szczególnie jego kapitanowi. Słowem - od tysiąca dni po burzliwym oceanie światowego kryzysu żegluje piękna fregata m/s "Polska", wyprzedzając w niektórych konkurencjach nawet Niemcy. Co najwyżej tu i ówdzie z burty odłazi farba.
Rzeczywiście, kapitan Tusk jest w świecie traktowany poważniej aniżeli premier Kaczyński. Ale wobec obietnic z 4-godzinnego (!) expose Tuska, efekt rządów PO jest mizerny. "Plan Finansowy Państwa" - czyli tak naprawdę podwyżka VAT - to śmieszny plaster na finansowe bolączki państwa. Dziurawy jak sito budżet (do tego nadszarpnięty powodziami) jest wielką zagadką dla ekonomistów, ale największą dla nas. Długość autostrad filcuje się wraz z długością urzędowania. Współpraca z koalicyjnym PSL to zabawa w głuchy telefon, a komisja hazardowa z komicznym Sekułą to polityczna kompromitacja 1000 dni. Za rok wybory parlamentarne. Jarosław Wałęsa (PO) ma rację mówiąc, że rząd nie ma już żadnej wymówki. Więc jeśli sukcesy nie przyjdą - w 2011 wygra PiS. I statek nabierze wody oraz zmieni nazwę na m/s "Smoleńsk"...
Czytaj e-wydanie »