Zobacz wideo: Rynek pracy odporny na pandemię
Rower chować na noc do piwnicy, a nie przypinać pod daszkiem przy bloku, w którym mieszkam. Nie wkładać telefonu do kieszeni, ale trzymać go w zamkniętej torebce. A jadąc nocnym pociągiem nie spać, tylko czuwać, tak by złodziej grasujący po przedziałach nie miał odwagi sięgnąć do mojej torby. Miałam chyba jednak zbyt dużo zaufania do życia, bo uległam przekonaniu, że u nas może być tak, jak w miastach Europy. W Berlinie niewielu przypina rower, tak rzadko zdarzają się tam kradzieże. W Kopenhadze rowery przy budynkach mieszkalnych wyściełają powierzchnię jak dywany. Rzadko kto tam nie ma roweru, może dlatego, że komunikacja miejska jest dość droga, a zakup auta wyprodukowanego przed 10 laty przekracza możliwości przeciętnego człowieka. Słowem – tam mniej kradną, a u nas wciąż dużo. Już myślałam, że przestaliśmy się kojarzyć jako złodzieje samochodów, a tu się okazało, że w pandemii polskie lepkie rączki dały o sobie przypomnieć za zachodnią granicą. Znów znikają samochody, które złodziej sobie upatrzył w ciemnym zaułku. Rowerem niemieckim w Niemczech Polak też nie pogardzi, tyle że później porzuca go w jakimś rowie. Bo kradnie tylko po imprezie (siła wyższa), jakoś przecież dojechać wężykiem musi.
A jak jest w Polsce podczas pandemii?
Od stycznia do września br. w policyjnych statystykach odnotowano więcej kradzieży w sklepach niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Liczba przestępstw wzrosła o prawie 21 proc., a wykroczeń – o prawie 6,5 proc. Zdaniem ekspertów MondayNews, najbardziej narażone na kradzieże są sklepy z odzieżą i dodatkami, elektroniką użytkową oraz drogerie i apteki. Na rynku działają też zorganizowane grupy, które przemieszczają się po całym kraju. Do tego w placówkach osiedlowych coraz częściej sprawcy używają siły wobec ofiar. Złodziej więc nie śpi, a Polak przez całe życie musi być czujny. Kiedy już nauczy się chować ten rower do piwnicy, to ukradną mu go spod urzędu, nawet przypięty, jak ostatnio mojej koleżance. Kiedy już będzie zapobiegawczy, przyjdzie starość i nowe formy żerowania – pojawią się kradzieże na wnuczka. Kiedy mimo trzęsących się dłoni i lekkiej sklerozy ogarnie kradzieże na wnuczka, będzie też musiał pamiętać o włamaniach na klamkę. Wiecie, złodziej naciska wszystkie klamki w bloku z nadzieją, że otwarte. Jeśli ktoś jak amen w pacierzu będzie miał obcykane zamykanie kluczem, kolejne zagrożenie i tak go dopadnie. Nie będzie mógł się chwalić zdjęciami z wakacji na Facebooku, bo złodziej tylko czeka na tych, którzy dają mu cynk: „wyjechałem, możesz plądrować”. Pojawiały się wprawdzie pomysły, jak temu zaradzić, ale nie przeszły. Można by np. podzielić Polskę na pół. Po jednej stronie mieszkaliby ci, co kradną, a po drugiej okradani. W kuluarach mówi się jednak, że wtedy byłoby w Polsce za normalnie, nudno i przewidywalnie. I po co komu taka Polska by była?
