Przypomnijmy. W zaułku między ulicami Zdrojową a Broniewskiego ktoś załatwia potrzeby fizjologiczne i bawi się (bo inaczej tego nie można nazwać) ludzkimi odchodami. Rzuca je na odmalowaną na biało ścianę. Do wysokości dachu. Brązowe "ciapki", ozdobione zatopionymi w nich kawałkami kolorowego papieru toaletowego cuchną niemiłosiernie.
- Patrzę na to, i myślę sobie, że to jakiś akrobata tak nam ścianę zas....ł - denerwuje się jedna z kobiet. W zaułku są same sklepy i zakłady usługowe. Oraz niewielki pensjonat.
- Wstyd mi przed gośćmi. Zanim uporządkowano ten teren tu stały ich samochody. Obrzucano je odchodami, choć nilkomu nie przeszkadzały - mówi Jolanta Czerwińska, właścicielka pensjonatu i sklepu z artykułami metalowymi.
Po artykule w "Pomorskiej" służby miejskie uporządkowały teren. Pomalowano na biało cały należący do miasta budynek. Jak on teraz wygląda?
Na pierwszy rzut oka przyzwoicie, ale w głębi zaułka, bliżej muru oddzielającego zaułek od kolejnej posesji biel tynku pokrywają cuchnące "ozdoby". - Teraz, gdy robi się coraz cieplej, nie mogę otwierać ani okna, ani drzwi, bo nie można wytrzymać unoszącego się smrodu - mówi Hanna Auguściak ze sklepu, oferujacego drzwi i okna. Jej sklep jest najbliżej tej specyficznej toalety.
- Niektórzy korzystają z tego miejsca nawet w dzień. Kiedyś przegoniłam mężczynę, który normalnie siusiał na ścianę, inny ściągał spodnie i przymierzał się do załatwienia potrzeb fizjologicznych, korzystając z tego, że zasłaniały go parkujące samochody - mówi.
Właściciele zakładów usługowych drżą na myśl o lecie. Znów będą mieć tu smród i roje much.
Marian Ogrodowski, zastępca burmistrza, radzi zainstalować kamerę na budynku pensjonatu. - Już o tym myślałam, ale problem w tym, że tu nie ma żadnej lampy. Jest ciemno. Kamera niczego nie zarejestruje - mówi Jolanta Czerwińska. - Policja powinna tu częściej zaglądać - uważa.
Czytaj e-wydanie »