Gdy ławka była montowana - stoi przed wiaduktem kolejowym, na wysokości nastawni PKP - od razu wzbudziła wielkie zainteresowanie. Ekipa, która zajęła się przymocowaniem ławki do podłoża cementowymi bloczkami, powiadomiła telefonicznie Marię Kaminski, jaką ławeczka budzi sensację: - Tutaj co chwileczkę ktoś staje i robi zdjęcie.
Telefon przekazano jakiejś pani, która już siedziała na ławeczce: - Dziękuję bardzo. Ale przepraszam, ja się nie nazywam Alicja - powiedziała.
- Wyjaśniłam, że to jest ławka pani Alicji, którą ją sobie zażyczyła. I dodałam - oczywiście cieszę się, że pani też się przyda - opowiada nam pani Maria.
Ławka będzie więc służyć wszystkim tym, którzy, idąc pieszo w kierunku miasta (ul. Wielewska to obrzeża Czerska), potrzebują odpoczynku. Przecież od wiaduktu kolejowego do centrum jest spory kawałek. Dla starszych osób to wyzwanie.
Maria Kaminski jest przewodniczącą Czerskiej Rady Seniorów. Dlatego zapukała do domu pani Alicji Górnowicz, gdy zbierała ankiety. - Pani Alicja zapytała mnie, co to jest ta Czerska Rada Seniorów. Wyjaśniłam, że jest takim organem, który ma pośredniczyć między władzami a seniorami. Powiedziałam: - Jak są problemy, to proszę do nas, będziemy starali się to wspólnie z władzami rozwiązać.
Alicja Górnowicz na to: - A to ja mam dla pani zadanie. Jak ja idę do kościoła, to za mostem słabnę - nie ma tam żadnej ławeczki. Czy mogłaby pani zorganizować taką ławeczkę?
Maria Kaminski nie mogła takiej prośby zignorować. Trochę trwała realizacja, ale efekty fantastyczne. W Urzędzie Miejskim wykazano zrozumienie. Pomogła wiceburmistrz Bogumiła Ropińska. W ratuszu nie mieli ławek na stanie. Ale były żeliwne boki od nich, potem znalazły się też deski. To już połowa sukcesu. Jean-Paul, mąż Marii, odnowił żeliwną konstrukcję i zamontował deski. Wydawałoby się, że to finał. No, ale musiała być niespodzianka. - Pani Alicja wydała mi się tak słodka, że chciałam namalować jeszcze dla niej jakieś kwiatki i napisać „Ławeczka pani Alicji” - słyszymy.
Tylko, kto ładnie napisze dedykację? Maria zasięgła języka, tak trafiła do Sylwii Orlikowskiej. - Przyjechała tego samego dnia - opowiada. - Wzięła ławkę na samochód i powiedziała, że przywiezie ją za dwa dni. Napisała pięknie „Ławka pani Alicji”.
A potem - po zastanowieniu - oceniła słusznie, że farba z maków namalowanych ręką Marii może szybko zejść. Przyjechała jeszcze raz, przywiozła lakier i polakierowała.
Pani Alicja bardzo się ucieszyła. Syn podwozi ją do kościoła, ale chętnie - jak zdradziła - spróbuje, czy da radę dojść, mając po drodze ławeczkę.
Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?
