Dla komentatorów z obu telewizji już w tym momencie było jasne, że to z naszej winy dach na narodowym nie został zamknięty, bo "tylko w Polsce mogą się zdarzyć takie rzeczy".
I tak brytyjskie, niemieckie i włoskie media błyskawicznie podłapały polski flow: "chory kraj", "w Polsce zamykają dach latem i otwierają jesienią", "polski bubel najdroższy w Europie", "najlepiej wydane miliardy na promocję kraju", "dobrze, że nie zawalili Euro". Tym podobne komentarze biły po oczach intenautów w Europie, zanim poznaliśmy wyjaśnienia, dlaczego tak naprawdę dach miał być otwarty.
Argumenty padły, ale nie dotarły do słuchaczy. Politycy skupili się na wieszczeniu "modelowego zakończenia kadencji Tuska" i odwołaniu minister sportu, kibice na analizie zysków i strat po przeniesieniu meczu na dziś, a internauci na przekuciu wstydu w żart.
Przeczytaj także: Polska - Anglia [Transmisja meczu - 17 października]
Internet kipi od zabawnych komentarzy i zdjęć. Widzimy trenera Gmocha, który rytualne strzałki po przebiegu spotkania kreśli na dachu zamiast na murawie. Nawet znakomity pisarz Paulo Coelho zaleca z powagą: "Nie zamykajmy dachu". Jest też kilkunastu Murzynów, dźwigających blaszaną konstrukcję na pustyni, którzy "Nieść dach do Polska, żeby mecz się odbyć". Są i wiersze: "Nad stadionem pada deszcz, mi po plecach przeszedł dreszcz, pytam siebie gdzie jest dach, wśród działaczy widzę strach...". Niektórzy wyjaśniają, że "dachu nie zamknęli, bo jeszcze Lato", a inni liczą na narodowe grzyby, które lada dzień wyrosną na murawie.
Boki można zrywać i tylko podziwiać Polaków za wyobraźnię. Bo Polak potrafi, dlatego boli opinia, że nawet prognoza pogody jest dla nas "magiczną wiedzą". Niestety, tak zostanie, dopóki sami sobie będziemy ją z upodobaniem wystawiać.