Już wiadomo, że właściciele lokat w cypryjskich bankach nie znajdą w nich wszystkich swoich pieniędzy. Ci, którzy mieli więcej niż 100 tysięcy euro stracą nawet 40 procent swoich oszczędności. To efekt porozumienia, jakie uzgodniono w nocy z niedzieli na poniedziałek. Program ratowania Cypru zakłada m.in. restrukturyzację Bank of Cyprus i Laiki, czyli dwóch największych banków, ale przy założeniu, że koszty tej naprawy poniosą właściciele depozytów. Dzięki temu Nikozja otrzyma 10 miliardów euro pożyczki, która uratuje państwa przed bankructwem.
Moim jednak zdaniem zupełnie niezasadne wydaje się karanie drobnych ciułaczy, za błędy bankierów. Bo niby czemu zabiera im się teraz pieniądze, tylko dlatego, że skorzystali z pełni praw, jakie zagwarantowali im finansiści, przy niemałym przecież wsparciu polityków rządzących Cyprem?
Przeczytaj także: Panika przez Cypr. Oszczędności w polskich bankach są zagrożone?
Niestety, klamka zapadła, a władze UE, które zmusiły Nikozję do tak drastycznych kroków, pokazały, że w przypadku kryzysowej sytuacji można sięgać do kieszeni prywatnych ciułaczy. Pokazały też, że żadna lokata, niezależnie od banku, jest bezpieczna. Dlatego jak najbardziej zasadna wydaje się akcja społecznego nieposłuszeństwa polegająca na natychmiastowym zamknięciu wszystkich lokat i kont w cypryjskich bankach. Byłoby to znacznie skuteczniejszą karą, zwłaszcza dla tych samych finansistów.
Oczywiście taka akcja mogłaby oznaczać natychmiastowe załamanie rynku i jeszcze większe perturbacje, niż te, których właśnie udało się uniknąć. Dlatego rząd Cypru wprowadził restrykcje kapitałowe, ograniczające m.in. możliwość wypłat pieniędzy z kont. Oficjalnie mają one potrwać tydzień, ale nieoficjalnie mówi się, że wzorem Irlandii zostaną przedłużone. O ile? Tego nie wiadomo. Mimo to Cypryjczycy powinni korzystać z każdej możliwości wypłat swoich pieniędzy i przenoszenia ich np. na bezpieczniejsze i bardziej niezależne konta banków szwajcarskich. Niech inne banki i politycy wiedzą, że nasze, legalnie zdobyte pieniądze, są nasze.
Czytaj e-wydanie »