Mieli dość włamań do garaży, piwnic, domów i samochodów. Skrzyknęli się, sami patrolują swoją wieś i kradzieże ustały. Wiedziałem, że żyjemy w czasie wilczego kapitalizmu, ale nie podejrzewałem, że przed złodziejami mogą uchronić nas tylko metody rodem z Dzikiego Zachodu.
Policja nie ma czasu dla złodziei, bo pewnie każdy dzień we wszystkich komendach rozpoczyna się od wskazania zadań - kontrolowania trzeźwości i prędkości. Problem - jak najbardziej ważny - ale kiedy policjanci zaczynają walczyć z jedną plagą, to zazwyczaj na inne nie mają już czasu. Choć teraz pewnie cała policja pilnuje Mariusza T. i jemu podobnych. O straży miejskiej - absolutnie niepotrzebnej formacji wspominać nie należy. Co zostaje? Straż sąsiedzka! Po raz kolejny potwierdza się zasada, że nikt za nas nic nie zrobi. Sami, a raczej wspólnie musimy rozwiązywać własne problemy.
Przeczytaj także: Sensacyjne zabójstwo rozumu - komentuje Jacek Deptuła
Czy można to nazwać początkiem społeczeństwa obywatelskiego (choć to słowo przez jedną z partii nie kojarzy się najlepiej...)? Od lat nasz region ciągnie się w ogonie większości rankingów. W niczym nie burzy to snu politykom i urzędnikom. Jak społeczeństwo - przepraszam - obywatelskie może wyręczyć tę nieskuteczną grupę? Możemy mieć najlepsze pomysły i gardłować za ich wprowadzeniem, ale to nie my decydujemy o inwestycjach, które omijają nasz region.
Nie stworzymy alternatywnych urzędów.
Nie przegłosujemy zadań.
Ale zawsze możemy zagłosować na innych polityków.
A do wyborów coraz bliżej.