Ok, to może być cisza przed burzą (oby nie!), ale może też być tak, że ten wiatr wcale nie będzie taki straszny jak go w telewizorze malują.
To po co to wszystko?
Z braku lepszego tematu - to raz. A po drugie - bo nareszcie może coś się wydarzy, co przykuje ludzi uwagę. I nie będzie to polityczna nawalanka na Wiejskiej ani żółto-niebieski majdan. Bo wiatr ma wielką siłę. Kiedy dmie, uświadamiamy sobie jak niewiele możemy w starciu z naturą. To dobrze, że jesteśmy informowani, że może zacząć wiać, ale - na Boga! - dlaczego od razu w tak alarmistycznym tonie?!
Pamiętam, kiedy kilka lat temu słuchałam podobnych zapowiedzi "sztormu śnieżnego" w USA. Kiedy już przyszedł w nocy, okazał się normalną zimową zadymką z temperaturą minus 4. Tymczasem Amerykanie sposobili się do tej nocy jak do najazdu barbarzyńców - robili zakupy, sprawdzali baterie w latarkach, trzepali koce i piernaty. Pewnie - oni mają doświadczenie (bo przeżyli już nie jeden raz taki szkwał), ale też i dali się uwieść "narracji" katastroficznej. Oby i u nas to była tylko "zimowa opowieść".
Czytaj e-wydanie »