Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe: "Iwan" ciągle u nas rządzi

Hanna Sowińska
Hanka Sowińska autorka komentarza "W samo południe"
Hanka Sowińska autorka komentarza "W samo południe" archiwum GP
Sprawa pomnika sowieckiego generała z Pieniężna - dla Rosjan bohatera, dla Polaków kata żołnierzy Armii Krajowej - jest znakomitą pożywką dla tych, którzy mówią, iż III RP nie jest tak całkiem niepodległa.

To nie był przypadek, że na kilkanaście godzin przed oficjalną wizytą rosyjskiej delegacji z obwodu kaliningradzkiego w Pieniężnie (woj. warmińsko-mazurskie) nieznani sprawcy zdewastowali pomnik gen. Iwana Czerniachowskiego. Stało się to w nocy z 3 na 4 maja. W związku z tym Rosjanie zrezygnowali z przyjazdu i uroczystości po pomnikiem generała, który był m.in. dowódcą 3. Frontu Białoruskiego podczas II wojny światowej, i który jest dwukrotnym Bohaterem Związku Sowieckiego.

Dla Rosjan generał jest i pewnie już zawsze będzie "gierojem", dla nas pozostaje postacią wybitnie negatywną. To on był odpowiedzialny za realizację operacji wileńskiej w 1944 r. To on doprowadził do aresztowania płk. Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka" i rozbrojenia 8 tys. żołnierzy AK, z których wielu zostało zesłanych do łagrów lub przymusowo wcielonych do Armii Czerwonej.

Kiedy na początku lat 70. stawiano pomnik Czerniachowskiemu w Pieniężnie, o gen. Krzyżanowskim darmo było szukać informacji w podręcznikach dla ucznów i studentów. Na dowód sięgam po wydaną w 1975 r. Encyklopedię II Wojny Światowej. Jest notka... o kapralu Wojska Polskiego Adolfie Krzyżnowskim, który z granatem rzucił się na niemiecki ckm i poległ 27 kwietnia 1945 r. Jest - a jakże - biogram gen. Czerniachowskiego, zaś o gen. "Wilku" ani du-du.

O pomniku sowieckiego generała w Pieniężnie zrobiło się głośno na początku tego roku. Wtedy to władze tego miasteczka wyraziły wolę rozebrania monumentu. Radnych poparła Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która zaproponowała stronie rosyjskiej przeniesienie pomnika na teren obwodu kaliningradzkiego. Ambasada Federacji Rosyjskiej w Warszawie uznała tę propozycję za nieuzasadnioną.

Przeczytaj również: Kto zatrzyma imperialne marzenia Putina?

Wtedy dopiero Rosjanie zaczęli szczególnie się pomnikiem Czerniachowskiego interesować. Przysłali swoich ludzi, którzy go odnowili (tylko że miejscowe władze o niczym nie wiedziały). Na 4. maja zaś zaplanowano uroczystości, w związku ze zbliżającą się rocznicą zakończenia wojny.

Przykład Pieniężna dowodzi jednak, że "Iwan" ciągle u nas rządzi. Nie wiem, czy są to tylko konsekwencje oficjalnej umowy z 1994 r. zawartej między Polską a Rosją w sprawie pomników i cmentarzy (na wykonanie jakiegokolwiek ruchu musimy mieć zgodę władz rosyjskich). Wiem natomiast, że problem z pomnikami, które obrażają pamięć takich ludzi, jak właśnie gen. Krzyżanowski, bierze się z zaniechań kolejnych rządów III RP.

Nie było mądrych, a zarazem odważnych, którzy zdecydowaliby, że pomniki upamiętniające takie postaci jak gen. Czernichowski powinny znaleźć się albo na cmentarzach, w kwaterach poległych czerwonoarmistów, albo zostać wyekspediowane do Rosji.

Za niecały miesiąc Polska będzie świętować 25-lecie obalenia komunizmu. Okazuje się jednak, że choć jesteśmy u siebie, to mamy ciągle nieproszonych gości. Od ich dobrej (raczej złej woli) zależy, jakich bohaterów mamy na cokołach. I to jest zwyczajny skandal.

Skandalem jest także zachowanie tych, dla których Armia Czerwona "była naszą wyzwolicielką, czy nam się to podoba czy nie" (cytuję słowa polityka SLD Tadeusza Iwińskiego, posła z Warmii i Mazur, szczególnie zaangażowanego w obronę pomnika kata AK).

Szanowny panie! Ta armia miała po prostu nasz kraj na drodze marszu do Berlina. Wykonując rozkazy swoich dowódców "wyzwalała" w sobie tylko właściwy sposób - okradając, gwałcąc i zabijając. To szczególne "dobro" ze strony "wyzwolicieli" dopiero miało nadejść. Dość przypomnieć deportacje Polaków np. z Kujaw i Pomorza. Dziś wiemy, że w latach 1945-1947 do ZSRR wywieziono co najmniej 12 tysięcy mieszkańców naszego regionu. Wielu nie wróciło. O wywiezionych całych fabrykach nie wspomnę.

"Letnia polityka", w tym polityka historyczna z całego okresu III RP będzie dawała znać o sobie. Przez brak zdecydowania, przez lansowanie niby przyjaźni z panami na Kremlu mamy to co mamy. Byle sowiecki konsul czy ambasador mówi nam: "NIET".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska