Rozchodzi się o Marsz Szmat - zorganizowany w Warszawie protest przeciwko gwałtom. Inicjatywa jak najbardziej zrozumiała, mimo że ubrana (czy też rozebrana) w nietypową, mocną i budzącą kontrowersje konwencję. Ulicami stolicy przeszedł pochód roznegliżowanych kobiet, które w ten przerysowany sposób chciały podkreślić, że ich frywolny strój i zachowanie nie mogą być usprawiedliwieniem dla gwałciceli.
Krystyna Pawłowicz z PiS po raz kolejny przy okazji marszu stała się niekwestionowaną gwiazdą internetu. Wszystko przez jej poranną rozmowę z Jarosławem Kuźniarem w programie TVN "Wstajesz i wiesz".
A właściwie monolog, bo poseł Pawłowicz (broń boże posłanka) wyrzucała z siebie słowa jak z torpedy. Że szmaty zachowały się jak szmaty, że porządni ludzie siedzą w domu, a nie latają na golasa, że świecenie gaciami i golizną na ulicy może być powodem do przyczynienia się. Do czego? Do bycia zgwałconą. Że kobiety same się o to proszą, że się reklamują (sic!).
W małym móżdżku pani poseł nie ma miejsca dla zrozumienia przewrotności konwencji, jaką wybrały protestujące. Jej ograniczony sposób myślenia nie wykracza poza to, co mówione wprost. Pawłowicz po raz kolejny pokazała obraz PiSu, w który wciąż mimo wszystko trudno uwierzyć. A jednak. Słuchając jej wypowiedzi pomyślałam, że nie ma już nadziei, nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać, na usta sunęły mi się niecenzuralne słowa.
I wcale nie chodzi o to, że ona nie ma racji (bo nie ma), ale o to, że osoby jej pokroju rządzą krajem, w którym przyszło mi żyć.
Czuję się zgwałcona mentalnie.
Czytaj e-wydanie »