W samo południe. Kubły wody nad głowami polityków

W ostatnim, wrześniowym badaniu opinii publicznej Platforma Obywatelska nagle wyprzedziła Prawo i Sprawiedliwość o sześć punktów procentowych, co patrząc na badania długoterminowe, w których do tej pory prowadził PiS jest sporym zaskoczeniem. Gdyby politycy PO chcieli z tego powodu już otwierać szampany, to kubeł (a raczej trzy kubły) zimnej wody wylali na platformersów wyborcy z Mazowsza, Śląska i Świętokrzyskiego, gdzie w weekend odbywały się wybory uzupełniające. We wszystkich trzech okręgach zwyciężyli kandydaci PiS. Od razu pojawiły się zgryźliwe komentarze , że widocznie "efekt Tuska" jeszcze nie dotarł w głąb kraju. Może widzą go w Warszawie, ale czy już w takim np. Sochaczewie jest dostrzegalny?

Czytaj: We wtorek premier Donald Tusk poda się do dymisji

Frekwencja w wyborach uzupełniających nie przekroczyła dziesięciu procent, co wyraźnie pokazuje, że do urn wybrali się raczej zadeklarowani i karni zwolennicy PiS, a pozostała reszta pojechała na grzyby lub na ryby. Gdyby - dla odmiany - politycy PiS postanowili z tej okazji otwierać szampany (zdobyli realne mandaty), to może wyniki ostatniego sondażu okażą się dla nich kubłem (tym razem jednym) zimnej wody.

Boję się tylko jednego, jeżeli tak mikra frekwencja miałaby utrzymać się w jesiennych wyborach, to w polityce nie zobaczymy żadnych nowych twarzy. Co prawda Donald Tusk będzie już w Brukseli, a zastąpić ma go - podobno - Ewa Kopacz, ale i ona może wywołać "efekt Kopacz", który - i tu możemy uruchomić wyobraźnię - skończy się (zacznie?) przemeblowaniem sceny politycznej.

Ciekawe, w którą stronę? ​