Jeżdżę rowerem nie tylko od święta, nie tylko od tygodnia zrównoważonego transportu. Nie jestem aż tak twarda, żeby w ulewie i śnieżycy na dwóch kółkach po mieście hulać, ale jeżdżę na tyle dużo i często, żeby być zbulwersowaną, że wzdłuż Trasy Uniwersyteckiej nie będzie ścieżki rowerowej.
A kiedy widzę, jak projektant zaplanował ścieżkę rowerową z Wojska Polskiego na dół do Toruńskiej (mówię o zygzaku po płaskim "dla urozmaicenia"), to zaczynam mieć wrażenie, że projektant bardzo nie lubi rowerzystów. Zemsta?
Drogi Projektancie, jeśli kiedyś jakiś palant na dwóch kółkach pokazał Ci brzydko palce, jeśli Cię wyzwał, jeśli zajechał drogę, to ja bardzo za niego przepraszam, ale nie ma sensu mścić się na nas wszystkich.
Sama czasami załamuję ręce, kiedy widzę, jak jadą rowerzyści, jak ignorują ciężko wywalczony kontrapas i śmigają chodnikiem między pieszymi, albo jak ładują się prosto pod nogi kobiety z siatkami, albo jak przecinają ulice pod prąd, jadą w dwójkę obok siebie i nie zjadą, by przepuścić rowerzystę jadącego z przeciwnego kierunku…
Samej zdarza mi się jechać niepoprawnie, a grzechów, jakie można nam, rowerzystom, wyliczyć, jest dużo więcej. Ale kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci w rowerzystę kamieniem. Nie widzę, żeby w powietrzu śmigały kamienie.
Rowerzyści wjeżdżają na chodniki, piesi schodzą na ścieżki, kierowcy na "grubość lakieru" mijają tych na dwóch kółkach, wymuszają pierwszeństwo na przejściach dla pieszych. Aaa, i jeszcze są rolkarze, którzy prawie w ogóle nie mają gdzie jeździć i są biegacze…
Pokażmy sobie wzajemnie odrobinę cierpliwości i zrozumienia. Nauczmy się razem istnieć na ulicach. Niech to będzie tydzień naprawdę zrównoważonego transportu. Ja ze swojej strony w ramach zrównoważenia, obiecuję uśmiechać się dzisiaj i do końca tygodnia z moich dwóch kółek do kierowców i pieszych i biegaczy i rolkarzy…
Czytaj e-wydanie »