Jakoś tak dziwnie się dzieje, że odrobina słońca i wolnego czasu sprawia, że jesteśmy odważni, jak rzadko. A jeśli do tego jeszcze doliczyć kilka głębszych, to robimy się niemal nieśmiertelni.
Szkoda, że to tylko złudzenie. I szkoda, że tak wielu z nas daje mu się omamić. Ten weekend jest rekordowy. Z wielu względów. Po pierwsze jest bardzo długi - wystarczyło wziąć trzy dni urlopu, żeby mieć 9 dni wolnego.
Pijany kierowca busa. Wiózł 5 osób!
Po drugie, to jedna z najcieplejszych majówek, jakie pamiętam. Po trzecie natomiast, to najgorszy pod względem liczby wypadków weekend od trzech lat. Mam dziwne wrażenie, że pierwsze dwa punkty mają duży wpływ na ten ostatni.
Grill, piwo na zielonej trawce, imprezy do samego rana - wszystko jest dla ludzi. Ale jeśli potem ci ludzie wsiadają za kółko, to robi się tragicznie.
Statystyki są nieubłagane - prawie pół tysiąca wypadków, kilkuset rannych, 40 zabitych i ponad dwa tysiące zatrzymanych nietrzeźwych kierowców. Żeby chociaż przytoczyć przykład z dzisiejszego ranka. Kierowca podmiejskiego busa z pięciorgiem pasażerów na pokładzie i prawie dwoma promilami alkoholu we krwi. A wszystko o godz. 8 rano. Bo kac też może być niebezpieczny.
W samo południe. Było pić?! Teraz brakuje ustników!
Przykładów jest więcej, aż szkoda wymieniać. I szkoda też strzępić języka, po raz kolejny nawołując do ostrożności. Ale zrobię to, choć może jestem naiwna. Zachowajmy rozwagę i zdrowy rozsądek w tych ostatnich wolnych dniach. Pamiętajmy, że po weekendzie też jest życie. I dobrze byłoby dożyć do następnego.
Więcej w piątkowym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje