Areną wyczynów, tym razem, polskich tenisistów są charyzmatyczne korty Wimbledonu. Rozgrywany na nich turniej jest największym, zarazem najbardziej prestiżowym w świecie. Uznawanym za nieoficjalne mistrzostwa świata na kortach trawiastych. Stąd przechodzi się do historii tenisa. Tutaj odbiera się czeki z kwotami, dla zwykłego śmiertelnika, niebotycznymi.
Przeczytaj także: Janowicz - Murray online. Mecz Wimbledonu live [wideo]
źródło: TVN24/x-news
Ludzie zajadają truskawki z bitą śmietaną i kontemplują. W tym roku podziwiają wyczyny Polaków. A my w kraju, przed telewizorami, w milionach dłoni zaciskamy palce, aby wreszcie im poszło. I idzie. Troje naszych zuchów chwyciło za serca koneserów tenisa, odebrało głos mistrzom rakiety komentującym turniej dla najważniejszych stacji telewizyjnych. Powojowała w czwartek Isia Radwańska. Przegrała nie tyle ze swoją rywalką-koleżanką Sabine Lisicki, co z własnymi słabościami. Przenikliwym bólem nóg. Na nic zdały się ... kąpiele w lodzie. Wymknęła się druga szansa na tytuł mistrzyni. Ale Agnieszka nie mówi po tegorocznym turnieju dosyć. Przyjedzie do Londynu kolejny raz.
"Bratobójczy" pojedynek Janowicza z Kubotem wprawił mistrzów rakiety w prawdziwą ekscytację. "Jerzyk" - zwycięzca stał się poważnym kandydatem do zdobycia Wielkiego Szlema. Za kilka godzin na korcie centralnym stanie w szranki z ulubieńcem Brytyjczyków - Andy Murray'em. Dziesiątki milionów widzów przed telewizorami, gigantyczna presja przygniatająca faworyzowanego Szkota. Brytyjczycy nie są pewni zwycięstwa, bo Murray już się w nieodległej przeszłości mierzył z Janowiczem (jesień 2012 r). I poległ.
Zatem: gem, punkt, set. ZWYCIĘSTWO! Oby było udziałem wspaniałego i zuchwałego Polaka.
