https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe. Publiczne pieniądze zmorą sportu?

Joachim Przybył
Joachim Przybył, autor dzisiejszego komentarza "W samo południe".
Joachim Przybył, autor dzisiejszego komentarza "W samo południe". Archiwum
Samorządy powinny finansować sport młodzieżowy, kluby zawodowe czy może tylko infrastrukturę i inwestycje? Złotego środka chyba nie ma, ale w tej kwestii wyjątkowo łatwo o błędy.

Zapraszamy do lektury tekstu o finansowaniu piłkarskiej spółki przez władze Torunia w piątkowym wydaniu Gazety Pomorskiej. To przykład, jak łatwo można - wydając bez refleksji i kontroli publiczne pieniądze - wkroczyć na ścieżkę bez odwrotu i w dobrej wierze praktycznie zniszczyć sportowy zespół.

Publiczne pieniądze w sporcie to temat delikatny i wzbudzający zawsze wiele emocji. W Toruniu postawiono przed trzema laty na finansowe zaangażowanie bezpośrednie. Efekty? Oba utrzymywane przez miasto kluby (piłkarski i hokejowy) są w najgorszej kondycji, a przecież powinno być dokładnie odwrotnie.
Podobny schemat można obserwować w Bydgoszczy, gdzie w fatalnej sytuacji znalazła się teraz żużlowa Polonia, latami finansowana miejskimi milionami złotych.

Dlaczego zatem się nie udaje, a finansowa kroplówka miasta tak często zawiera truciznę? Problemem publicznych pieniędzy jest przede wszystkim to, że nie są nasze. A więc w domyśle niczyje. Nie trzeba się liczyć z wydatkami (przynajmniej pozornie), bo za za chwilę kolejne wybory i urzędnicy w pogoni za popularności rzucą kolejną dotację.

Przeczytaj: Rewolucja w Toruniu. Pieniądze z miasta dla sportowców, a nie dla klubów

Nikt tych pieniędzy tak naprawdę nie kontroluje, bo klubami rządzą najczęściej przypadkowe osoby namaszczone przez władze (lista "osiągnięć" ostatnich prezesi Elany i Polonii mówi wszystko). Coraz częściej wygląda to na prywatną zabawę urzędników naszym kosztem. W pewnym momencie miasto już przestaje finansować sport, a staje się zakładnikiem swoich błędów i kolejnych złych decyzji. Miliony zaczynają płynąć, długi rosną, a zespół przestaje być dumą mieszkańców.
Opieranie przyszłości klubu sportowego na miejskim wsparciu, to najczęściej droga w jedną stronę. To strategia przetrwania, która pozwala zapominać o wymaganiach biznesowych i marketingowych, strategia, który uczy lenistwa zamiast zapobiegliwości.

Ten mechanizm obowiązuje także w naszych domowych budżetach. Zwykle najrozsądniej wydajemy pieniądze, których zdobycie przyszło nam najtrudniej. Po prostu bardziej je szanujemy.
Czy więc samorządy powinny finansować sport? Z pewnością, bo to ważna dziedzina życia każdej społeczności, jeden z fundamentów naszej lokalnej tożsamości. Tym bardziej jednak muszą być to pieniądze wydawane z pomysłem, niech to będzie solidny dodatek do budżetu, a nie jedynie źródło finansowania klubu. I najważniejsze - muszą być wydawane z pełną świadomością, że nie należą do urzędników, ale mieszkańców.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska