Prawdą jest, że zapadające się studzienki to zmora każdego, polskiego miasta. Niestety, do dziś - również drogowcy z naszego regionu - nie wyrazili nawet najmniejszej chęci do zmiany takiej sytuacji. A kiedy zaczęliśmy dopytywać bydgoskie ZDMiKP o przyczyny ich fatalnego stanu, przyznali, że problemem jest… kultura i jakość pracy ich podwykonawców.
Już jutro na bydgoskich stronach lokalnych zamieścimy rozmowę z Mirosławem Kozłowiczem, szefem bydgoskich drogowców. I choć zapewnia w niej, że - również po ostatniej wpadce z Trasą Uniwersytecką - uszczelni system kontroli trwających w mieście robót, to również skusi się na częstsze testowanie nowinek technologicznych związanych z posadawianiem studzienek.
Czytaj: W samo południe. Tak bydgoscy drogowcy zaufania nie odzyskają
Niestety, wszyscy dobrze wiemy, że to zdecydowanie za mało. Dlatego "Pomorska" (i Nasi Czytelnicy) będzie uczestniczyła w tych testach. Razem poszukamy starych i nowych producentów studzienek. Potem sprawdzimy te technologie na wybranych ulicach Bydgoszczy. Dokładnie porównamy sposoby montażu studzienek, a potem sprawdzimy jakość wykonanych prac. Zobaczymy wraz z fachowcami czy studzienki się zapadają, jak długo wytrzymują bez odkształceń, itp. Mamy też zapewnienie, że najlepsze dla naszego miasta rozwiązanie będzie już na stałe stosowane w przyszłości.
Doskonale zdajemy sobie sprawę, że problemu nie rozwiążemy w ciągu roku. Jednak wierzymy, że wspólnie uda się wypracować rozwiązanie, które sprawi, że kierowcy jeżdżący bydgoskimi ulicami mniej będą narzekali na cholerne studzienki.
Czytaj: Polskie drogi, czyli jakie grzechy najczęściej wytykamy drogowcom?
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje