Śmieszą mnie za to podchody do drugiego filaru, bo likwidacja OFE oznaczać będzie przelanie około stu pięćdziesięciu miliardów złotych do ZUS, co oczywiście podreperuje państwową kasę na jakiś czas. Nie łudźmy się, rząd nie chce nam w ten sposób pomóc, a jedynie mieć przez jakiś czas spokój. Likwidacja OFE, podobnie jak poprzednia zmiana w drugim filarze, to żadne rozwiązanie, rząd gra znowu rolę Janosika w negatywie, chcąc odebrać biednym i dać sobie.
Czytaj: Emerytury z OFE powinien wypłacać zakład publiczny. Będzie taniej
Prawdziwa dyskusja na ten temat, z udziałem nie tylko polskich, ale moim zdaniem i zagranicznych ekonomistów powinna dopiero się rozpocząć - po kolejnych wyborach parlamentarnych. Do tego czasu politycy powinni przypomnieć sobie, komu służą, wyjąć z kieszeni te dziesięć tysięcy złotych, które zarabiają miesięcznie i zostawić sobie tysiąc. Za około tyle żyje moja sąsiadka, która przez kilkadziesiąt lat uczyła dzieci w szkole, ma teraz pylicę i kilka innych chorób. Nie stać jej na prywatnego lekarza, chociaż przez całe życie oddała do ZUS tyle kasy, że właściwie powinna w tej chwili pławić się w tropikalnych morzach z drinkiem z parasolką w ręku. Albo przynajmniej tam, gdzie zima nie trwa pół roku.