Śledząc rozwijającą się od kilku dni dyskusję na temat tego, czy lekarze powinni mieć możliwość publicznego manifestowania swoich przekonań religijnych; czy takie manifestowanie poglądów powinno być wiążące, tzn. rzutować na ich pracę, praktykę, polegającą przecież na niesieniu pomocy, nie sposób odnieść się do zagadnienia jednoznacznie.
O ile publiczne manifestowanie swoich poglądów, przekonań religijnych to jedno z podstawowych praw człowieka, to już konsekwencje takiego gestu dalej komplikują sytuację. Moim skromnym zdaniem "klauzula sumienia" to nie jest coś, co lekarzom jest niezbędne w wykonywaniu swoich obowiązków. Uważam jednak, że zawód, powołanie (znów odniesienie religijne, prawda?) medyków jest to dziedzina szczególnego zaufania publicznego. Pacjent nie powinien mieć cienia wątpliwości, że idąc po poradę do lekarza ateisty, katolika, czy sunnity, czy hinduisty otrzyma całościową, kompletną pomoc medyczną.
Sprowadzając rzecz do maksymalnie prostego (pewnie też przez to uboższego) przykładu, uważam że sygnatariuszami "klauzuli sumienia" mogą być przedstawicie zawodów, których wykonywanie nie wiąże się z takimi konsekwencjami, jak to jest u lekarzy. Bo trudno mieć wątpliwości, że jeżeli taką deklaracje podpisałby cech stolarzy, stowarzyszenie kioskarzy, albo rzeźników, to taki gest zelektryzowałby społeczeństwo w takim stopniu, jak... wspomnienie zeszłorocznego śniegu.
Czytaj e-wydanie »