Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe: W którą stronę pójdzie Teatr Horzycy?

Magdalena Janowska
Magdalena Janowska, autorka komentarza W samo południe
Magdalena Janowska, autorka komentarza W samo południe Lech Kamiński
Plotki się potwierdziły - z końcem roku Iwona Kempa, dyrektor artystyczna Teatru im. Wilama Horzycy, odchodzi ze stanowiska.

Na tej decyzji mogą skorzystać i teatr, i ustępująca dyrektor - pod warunkiem, że nie zabraknie im odwagi.

Kiedy w 2006 r. Iwona Kempa obejmowała funkcję dyrektora artystycznego, nie mogłam się doczekać pierwszych efektów jej pracy na stanowisku. Podobnie jak wielu teatromanów, urzeczonych wcześniejszymi reżyserskimi dokonaniami artystki, nie miałam wątpliwości, że Kempa odświeży repertuar, wpuści na afisz więcej współczesnej dramaturgii, może postawi na prapremierowe realizacje, może na eksperymenty, a na pewno znajdzie miejsce na nowe media w teatrze.

Przeczytaj także:Teatr Horzycy otwiera dla nas drzwi

Nie były to oczekiwania wyssane z palca - to, co Kempa prezentowała nie tylko w Toruniu, ale także na scenach Teatru Polskiego w Bydgoszczy czy Teatru Polskiego w Poznaniu, pozwalało przewidywać taki kierunek.

Czy udało się spełnić te nadzieje? I tak, i nie. Po stronie zasług należy zapisać Kempie umiejętność docierania do widza słodko-gorzkim ambitnym teatrem, który nikogo nie ocenia, ale też nie usprawiedliwia. Takich przedstawień w jej karierze znajdziemy wiele, m.in. nagrodzony Laurem Konrada na katowickich Interpretacjach spektakl "Pakujemy manatki" czy trudną, ale bardzo inspirującą inscenizację "In Extremis".

W darze uwodzenie publiczności tkwi jednak niebezpieczeństwo pójścia w stronę schlebiania jej gustom i "artystycznej" łatwizny. Najlepszym przykładem są spektakle muzyczne, które za dyrekcji Iwony Kempy trafiły na afisz czy ostatni sezon pod hasłem "Żeńskie-męskie", który mógł znudzić swoją monotematycznością nawet widzów najwytrwalej śledzących sceniczną eksplorację uczuć. Nic dziwnego, że z czasem o toruńskim teatrze częściej zaczęto mówić w nawiązaniu do jego problemów finansowych (choć cięcia dotacji nie są przecież lokalną specyfiką), zwolnień czy konfliktów wewnątrz zespołu niż w kontekście artystycznych sukcesów. Tych zresztą ostatnio brakowało. Co więcej, w czasie, gdy Teatr Horzycy popadł w wygodne przyzwyczajenie i samozadowolenie (takie wrażenie można odnieść, obserwując kolejne wybory repertuarowe, przewidywalną obsadę większości przedstawień i unikanie trudnych, aktualnych czy nawet publicystycznych tematów), tuż za miedzą wyrósł jeden z najważniejszych i najlepiej ocenianych przez krytykę teatrów w kraju. Mowa oczywiście o bydgoskim Teatrze Polskim.

Nie można natomiast odmówić Kempie nosa do młodych twórców, z myślą o których w czasach finansowego kryzysu wymyśliła Festiwal Debiutantów "Pierwszy Kontakt", zastępujący w latach nieparzystych międzynarodowy "Kontakt". Choć dotąd odbyła się tylko jedna edycja, z jej owoców czerpiemy do dziś. W jaki sposób? Teatr Horzycy zaprosił do współpracy jedną z laureatek festiwalu - Annę Nowicką, która wyreżyserowała w Toruniu "Porucznika z Inishmore" - bodaj najciekawszą premierę ostatniego sezonu. Aktorzy znani z "Pierwszego Kontaktu" zaczęli pojawiać się w kolejnych realizacjach toruńskiej sceny, wnosząc do nich powiew świeżości, a gościnne występy zakończyły się dołączeniem młodej zdolnej aktorki Aleksandry Bednarz do toruńskiego zespołu. Zalazł się w nim również Arkadiusz Walesiak, który wystąpił w reżyserowanym przez Kempę przedstawieniu dyplomowym studentów PWST w Krakowie "Mroczna gra" - najbardziej udanym spektaklu Kempy ostatnich dwóch sezonów.

Dlaczego uważam, że i Teatr Horzycy i ustępująca dyrektor artystyczna mogą dobrze wyjść na rozstaniu? Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że sprawowanie funkcji odbiło się niekorzystnie na reżyserskich poszukiwaniach Iwony Kempy. Może to zbieg okoliczności, a spadek formy i tak by nadszedł, a może sama artystka poczuła, że warto skoncentrować się na pracy twórczej (zresztą Kempa deklaruje, że po odejściu z Torunia zamierza głównie reżyserować). Zmiana środowiska może jej w tym tylko pomóc.

Teatr natomiast - o ile dyrekcji wystarczy odwagi i argumentów, by ściągnąć do nas osobę ze spójną i bezkompromisową wizją programową - może przeżyć oczekiwany przez wielu renesans. W czasach kryzysu to zadanie karkołomne, ale - życząc jak najlepiej toruńskiej scenie - wierzę, że możliwe do wykonania. Warto tylko pamiętać, że przyzwyczajenie jest największym wrogiem sztuki.

Wiadomości z Torunia

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska