Rzeczywiście tak wówczas myślałem. Dziś też sądzę, że zmiana pokoleniowa polityków RP powinna Polsce wyjść na dobre. Ale zaczynam mieć poważne wątpliwości.
Niestety, z zażenowaniem i żalem przyglądam się walce Sikorskiego o głosy kolegów z PO. Bo tym razem cel nie uświęci środków. Tę desperację szefa MSZ, który rzucił wszystko na jedną szalę, wyborcy zapamiętają długo. Nie mam pretensji do Radosława Sikorskiego, że powiedział o Lechu Kaczyńskim, iż ten "jest mały".
Prezydent RP to istotnie niewielki format. Natomiast irytuje mnie sposób, w jaki nasz bydgoszczanin prowadzi kampanię. Pozornie jest dynamiczna, wyrazista i świadczy o ogromnych ambicjach Sikorskiego. Ale w jego wykonaniu stała się karykaturą amerykańskich prawyborów. Ulotki w I LO, oksfordzki akcent, afgańskie przeżycia i chobieliński pałacyk to zbyt mały dorobek, by z taką desperacją wierzyć w swe siły. "Premierze, proszę o głos" - wyciągnął wczoraj Sikorski czapkę w kierunku Donalda Tuska. I usłyszał - "walcz".
Byle nie za wszelką cenę. A najlepiej - z klasą.