Oto sztandarowa decyzja prywatyzacyjna premiera Tuska - sprzedaż stoczni Gdynia i Szczecin - okazuje się mętnym geszeftem. Nikt nic nie wie, pieniędzy nie ma, statków - też. Więc Tusk leci do Francji i prosi premiera Kataru o wstawiennictwo u arabskiego inwestora. I słyszy, że rząd Kataru prywatnej firmie to może co najwyżej... - wężykiem. Więc, u licha, jaką właściwie umowę podpisał rząd polski?!
Natomiast w armii - po śmierci kpt. Ambrozińskiego - jak w marszbatalionie Józefa Szwejka. Dowódca wojsk lądowych gen. Skrzypczak leje krokodyle łzy, że wojsko w Afganistanie nie ma sprzętu. Wcześniej tego nie widział, bo "miał nadzieję, że sprzęt będzie". Minister Bogdan Klich (z zawodu psychiatra) zapłakał: "generał naruszył święte zasady cywilnej kontroli nad wojskiem".
A tak naprawdę chodzi o zwyczajny wojskowy bajzel i durne "mocarstwowe" ambicje Polski. Nasze wojsko jest w stanie kontrolować co najwyżej własne koszary, a nie najtrudniejszą strefę Afganistanu. Ale za to armia ma nowe logo: litery "WP" z głową orła w cesarskiej - a jakże! - koronie. Logo przekazano uroczyście wojskowym 15 sierpnia, w rocznicę zwycięskiej bitwy nad Wisłą. To jakaś paranoja, wojsko - niczym coca-cola i McDonalds pieczętowało się znakiem towarowym.
W reszcie ministerstw - podobnie. NFOZ na krawędzi bankructwa, resorty nauki i oświaty - bez pieniędzy, ministerstwo autostrad rozwija się, minister od łapówek Julia Pitera... Zresztą co ja będę biadał, skoro Państwo i tak to wszystko wiecie!
Ale czy rzeczywiście nie zasługujemy na lepsze rządy?
Gdzie nowa generacja polityków bez garbu PRL i solidarnościowego styropianu? Oto jest pytanie.