Jak to labek zaczął mnie do ludzi zbliżać
Od trzech tygodni mieszka z nami labek, czyli labrador. Rodzaj to męski, ale w istocie żeński, bo to suka Elza. Kiedy piszę ten felieton, Elza leży przy moich nogach. Kiedy idę do kuch-ni, śledzi każdy mój krok. Właściciele labków na pewno mają to samo, bo przecież labradory zawsze mają apetyt. No a na spacerach to już istny szał psich ciał. Dopiero teraz zacząłem je zauważać. Zawsze kochałem psy, no ale jakoś zagoniony, myślący o pracy i planujący, a teraz Elza każe się zatrzymać.
Ona też kocha psy. A przy okazji ich właścicieli. Kiedy się już zdarzą takie dwie pary, to nie ma siły, trzeba się poznać. No i pogadać. A ile ma lat, a jak się wabi, a jaki ma charakterek, a to a tamto…
W domu to samo. Jakby świat zaczął się kręcić wokół psa. Co zjadł, co zrobił na spacerze? Ups! Poza tym czy szczekał i na kogo? A czy tamtego psa z tamtego domu to przywitał radośnie czy raczej oschle? Rodzice też zachwyceni. Na Wigilię Elzę zaprosili, prezenty kupili, księżniczką ją nazywają. I już selfiki robią, znajomym pokazują, cmokają i zapewniają, że chcą być w grafiku spacerowym.
Elza robi robotę także w pracy. Masz psa? To przyjedź z nią do Radia! Jeszcze się waham, ale raczej długo to nie potrwa.
Podsumowując… Labek, chcąc nie chcąc, zaczął mnie zbliżać do ludzi. Swoich czy obcych, wszystko jedno. Każdy chce pogadać, choć trochę się zbliżyć, nawiązać kontakt, znaleźć wspólne tematy, podzielić się swoimi doświadczeniami. Psychologia naprawdę ma coś wspólnego z psami. I ona i one pomagają budować relacje.
Na elewacji bydgoskiego ratusza wyświetlane są słowa, których często używamy o tej porze roku: Wesołych Świąt! Odkąd pamiętam, buntowałem się przeciwko frazesom i rytuałom. Ale ok - w grudniu mogę zrobić wyjątek i podporządkować się temu hasłu. Wielki słownik języka polskiego definiuje wesołość jako przyjemne uczucie zadowolenia przejawiające się w postaci śmiechu oraz optymistycznego spojrzenia na świat. No i tu zaczynają się schody. Z uśmiechem jest jeszcze w miarę łatwo. Wystarczy skecz z Monty Pythona, ale optymizm w dzisiejszych czasach... Naprawdę? Historia vitae magistra est, czyli historia jest nauczycielką życia. Spoglądając w przeszłość, trudno mi być wesołkiem i z nadzieją obserwować rzeczywistość. Nie twierdzę, że wszyscy mamy budować bunkry i stać się preppersami, jednak zbytni optymizm kojarzy mi się z naiwnością. Pierwsza ćwiartka XXI wieku zapisze się jako początek ruchów tektonicznych ukształtowanego po II wojnie światowej porządku i ładu. Ukraina, Gaza, Syria i Liban. A do tego przyczajony tygrys, ukryty smok, czyli Chiny, które tylko czekają na właściwy moment.
Europa się kończy, drodzy państwo. Na razie jeszcze żyjemy złudzeniami, które tylko utrwala iluzja światełek ulicznych jarmarków i melodie kolęd oraz tak zwanych christmasów granych przez wszystkie rozgłośnie radiowe.
Co możemy zrobić, by się uchronić przed walcem historii? Mądrze edukować. Mówić, nie straszyć. Przypominać, ostrzegać i pokazywać analogie do tego co już znamy z historii. I tu pojawia mi się refleksja nad stanem polskiej edukacji. Uczymy dzieciaki nie tego co im się naprawdę przyda w życiu. Wpychamy im do głów definicje i niepotrzebne fakty, nie ucząc kojarzenia, kreatywności i budowania relacji. Wiadomo już dzisiaj, że sztuczna inteligencja zastąpi wiele zawodów i kompetencji. Języki? Przecież już możemy tłumaczyć wszystko w czasie rzeczywistym. Prawnicy? No hej, maszyny świetnie poradzą sobie z kodeksami i precedensami.
Wczoraj obejrzałem po latach „Matrix” ówczesnych braci Wachowskich. Film z 1999 roku pokazuje jak umowne są nasze przekonania, a otaczający nas świat może być tylko wizją pozostającą w umysłach.
Ale żeby nie było tylko pesymistycznie. W końcu felieton nie może być przygnębiający. W nowym roku bądźmy uważni na rzeczywistość. Z ostrożnością obserwujmy świat. Nie zakładajmy, że będzie źle, ale bierzmy pod uwagę, że może nie będzie dobrze. No i najważniejsze – budujmy relacje. Mamy wpływ na nasze mikroświaty. Bądźmy dla siebie dobrzy. Relacje same się nie zbudują. Do tego potrzeba codziennej pracy. Od zwykłego „Dzień dobry!” do troskliwego „W czym mogę pomóc?” Psychologia ma przyszłość. Labradory na traktory!
Autor jest redaktorem naczelnym Polskiego Radia PiK w Bydgoszczy. Tezy przedstawione w felietonie są poglądami autora.
