GTK Gliwice - Anwil Włocławek 82:88 (21:16, 22:24, 17:23, 22:25)
GTK: Furstinger 19, 12 zb., Mondy 14 (2), 8 as., Radwański 8 (1), Diduszko 6, Henson 6 oraz Słupiński 11 (1), Mijović 7, Szlachetka 6 (1), Tabb 5 (1).
ANWIL: Freimanis 22 (3), 9 zb., Simon 18 (2), Ledo 17, Szewczyk 12 (2), Dowe 9, 8 zb. oraz Sulima 5, Wadowski 3 (1), Kocieszewsi 2.
Bez czterech graczy Anwil zmierzył się na wyjeździe z GTK Gliwice. Do nieobecnych z powodu kontuzji Shawna Jonesa, McKenzie Moore'a i Jakuba Karolaka dołączył chory Michał Sokołowski. W tej sytuacji na ławce rezerwowych został jedynie Krzysztof Sulima z zawodników, którzy mieli poważniejsze minuty w tym sezonie.
Anwil miał kłopoty w ofensywie, w 1. kwarcie miał 38 procent z gry, z dystansu jedyny z ośmiu rzutów drużyny trafił Freimanis. Gliwiczanie popełniali wiele strat, ale i tak prowadzili 5 punktami, a nie do zatrzymania był środkowy Joe Furstinger. Wspierał go rezerwowy Dawid Słupiński - 9 pkt do przerwy. W Anwilu słabo prezentował się do przerwy Ricky Ledo (2/6 z gry), 3 faule miał na koncie Chris Dowe, co przy szczupłej rotacji było większym problemem niż niecelne rzuty.
Po przerwie Anwil na chwilę przejął prowadzenie, ale GTK odpowiedział serią 7:0. Wszystko rozstrzygnęło się dopiero w ostatniej kwarcie. Włocławianie prowadzili, bo obudził się w ataku Ricky Ledo. Było już 72:77, ale po "trójce" Tabba to GTK prowadził 81:79 na 100 sekund przed końcem. W ostatniej minucie najważniejszy rzut z dystansu trafił Szewczyk, a zwycięstwo przypieczętował wolnymi Simon.
Warto też zauważyć pierwsze w karierze punkty w PLK Przemysława Kociszewskiego.
