KONFERENCJA PRASOWA ANWILU WŁOCŁAWEK
KONFERENCJA PRASOWA TREFLA SOPOT
Anwil Włocławek - Trefl Sopot 84:86 (24:18, 29:19, 20:22, 11:27)
ANWIL: Wroten 16 (1), Sokołowski 13 (2), Sulima 7, 8 zb., Simon , MIlovanović 4 oraz Dowe 14 (1), Karolak 10 (2), Freimanis 9 (1), Szewczyk 5 (1).
TREFL: Leończyk 19, 8 zb., Foulland 18, Ayers 13 (3), Medlock 8, 8 as., M. Kolenda 5 (1) oraz Ł. Kolenda 16, 7 as., Kurpisz 4 (1), Kowalenko 3 (1).
Szok, niedowierzanie - w 35. minucie Anwil prowadził 82:63 z Treflem Sopot. Miał w tym meczu lepsze i gorsze chwile, ale jednak prowadził cały czas. Goście wydawali się pogodzi z porażką, na początku ostatniej kwarty stracili po 5 faulu swojego najlepszego gracza Nanę Foullanda.
Co się stało w końcówce? Nie potrafimy tego wyjaśnić. Anwil po prostu stanął w ataku, nie potrafił rozbić strefy sopocian. W ostatniej akcji, przy remisie, skompromitował się Tony Wroten. Najpierw prawie zgubił piłkę, potem nie trafił rozpaczliwego rzutu za 3, a na koniec faulował niesportowo kontrującego Kolendę, co przypieczętowało losy meczu. Ten trafił dwa wolne, a w sumie zdobył 11 punktów w ostatnich 2 minutach. Większość w ten sam sposób - wyprzedzając w kontrze ślamazarną obronę Anwilu po zbiórce Trefla.
- To jest nowy zespół. Nic nie dzieje się za pomocą czarodziejskiej różdżki, potrzebujemy czasu i więcej pracy, a brakuje nam treningów. Komunikacja, walka o zbiórkę, obrona - to są podstawy, które musimy poprawić - mówił trener Igor Milicić przed meczem.
Początkowo nic nie zwiastowało katastrofy. Anwil rozpędzał się w tym meczu powoli. Tony Wroten zdobył 8 z pierwszych 11 punktów zespołu, ale mistrzowie Polski nie potrafili się oderwać od Trefla. Znowu były dziury w obronie pod koszem, goście łatwo znajdowali Nanę Foullanda, który punkty zdobywał efektownymi wsadami. Po "trójce" Ayersa było 14:18.
Obrona Anwilu zaczęła lepiej funkcjonować bez Wrotena i Simona. Pomogła też fatalna dyspozycja Trefla z dystansu przeciwko defensywie strefowej (3/16 do przerwy). Kwartę celną "trójką" zakończył wracający po kontuzji Szymon Szewczyk.
Przewaga zaczęła rosnąć dopiero pod koniec pierwszej połowy. Znowu Anwil nieźle pobronił kilka minut i po akcji 2+1 Sokołowskiego prowadził 10 punktami, a chwilę później już 16.
Gospodarze grali falami, nie pomagała liczna strat, aż 18 w całym meczu. Po przerwie było już +19 - 61:42, ale Trefl wtedy popisał się serią 10:0 i sprawa zwycięstwa była znowu otwarta.
Milicić prosi o więcej czasu, ale gra zespołu wygląda z meczu na mecz gorzej. Niewykluczone, że teraz będą w klubie rozpatrywane zmiany w składzie.
