Anwil Włocławek - Stal Ostrów Wlkp. 62:61 (12:18, 19:15, 17:9, 14:19)
ANWIL: Almeida 10, Hosley 10, 7 zb., 4 as., Łączyński 4 (1), 5 zb.m, 6 as., Leończyk 2, Wojciechowski 2 oraz Sobin 19, 8 zb., Airington 7, 4 as., Nowakowski 5, Zyskowski 3 (1), Ihring 0, Delas 0.
STAL: Łapeta 16, 6 zb., Skific 13 (2), 6 zb., Holt 12 (3), Kostrzewski 7, 11 zb., Johnson 5 (1), 10 as. oraz Łukasiak 2, Ochońko 2, Carter 2, Surmacz 2, Majewski 0, Chyliński 0.
To widać, że w zakochanym w koszykówce Włocławku kibice bardzo się stęsknili za meczami o dużą stawkę. Bilety na dwa mecze w Hali Mistrzów rozeszły się w mgnieniu oka. Niektórzy kibice stali w kolejce przed kasami od... 3 nocy.
Trudno było się spodziewać po meczu fajerwerków. Anwil sprawiał wrażenie, że oszczędzał siły, a Stal ogromną nerwowość w pierwszym w swojej historii grze o złoto w lidze. Obie drużyny trafiły w pierwszej połowie zaledwie 4 z 20 rzutów za 3 pkt., więc gra koncentrowała się pod koszem. Gdy nie było najwyższego na parkiecie Adama Łapety, Anwil szybko odrabiał kilka punktów straty, bo umiejętnie rozegrane akcje wykorzystywał zwłaszcza Josip Sobin (25:25, 31:33). Obu drużynom nic się nie udawało. Tak, jakby to był nieudany mecz ligowy, a nie finał.
Anwil pod koniec trzeciej kwarty objął prowadzenie 48:42, by potem je stracić 50:51, 50:53. Włocławianie odzyskali prowadzenie w najważniejszych momentach, dzieki Sobinowi (58:54). Za „3” jednak trafił Skific, ale Almeida trafił oba rzuty wolne (60:57).
Ale najważniejszą akcją popisał się Josip Sobin, najlepszy zawodnik na parkiecie. Przechwycił w ataku piłkę Holta, a w ataku Hosley rzucił punkty na 62:58. Rzut Holta w ostatniej sekundzie za 3 pkt. nie miał już żadnego znaczenia.
Drugi mecz we Włocławku odbędzie się w sobotę o 17.45 (Polsat Sport Extra).
Ostatnie sekundy meczu