https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Centrum Onkologii w Bydgoszczy będzie szkolić lekarzy do zabiegów z robotem da Vinci

Grażyna Rakowicz
Dr n. med. Krzysztof Kamecki, dyrektor ds. medycznych w Centrum Onkologii im. prof. Franciszka Łukaszczyka w Bydgoszczy.
Dr n. med. Krzysztof Kamecki, dyrektor ds. medycznych w Centrum Onkologii im. prof. Franciszka Łukaszczyka w Bydgoszczy. nadesłane
Przygotowujemy kolejne zespoły operacyjne, w każdej specjalizacji mamy ich minimum po dwa a w urologii - szkoli się już czwarty, czyli łącznie posiadamy tych zespołów robotowych 10. Rozważamy zatrudnienie kolejnych lekarzy, ale podchodzimy do tego rozważnie - mówi dr n. med. Krzysztof Kamecki.

Można już powiedzieć, że bydgoskie Centrum Onkologii stanie się pierwszym w Polsce ośrodkiem szkolenia zespołów medycznych, do zabiegów robotem da Vinci?

Takich oficjalnych ośrodków w Polsce jeszcze nie ma, jednak wszystko wskazuje na to, że nasze Centrum jest do tej roli przygotowane najlepiej i wkrótce będzie regularnie szkoliło - nie tylko lekarzy, ale i całe zespoły operacyjne a nawet dyrekcje szpitali - w zakresie robotyki onkologicznej. Mamy na swoim koncie najwięcej przeprowadzonych takich operacji, pod tym względem Centrum zajmuje pierwsze miejsce w Polsce. Ta świadomość powoduje, że czujemy się zobowiązani do przekazywania innym, zdobywanych doświadczeń i umiejętności. To jest nasz obowiązek, również wobec pacjentów. A będziemy robić to skutecznie, jeśli utworzymy wielospecjalistyczny ośrodek szkoleniowy - dla urologów, chirurgów onkologicznych, ginekologów, torakochirurgów. Potrzeby pacjentów są ogromne, stąd kolejne szpitale inwestują w systemy robotowe, ale szkolenia lekarzy z braku ośrodków w kraju odbywają się - jak na razie - za granicą i są ograniczone, trudno dostępne oraz kosztowne.

Jak będzie funkcjonował taki ośrodek?

Do tej pory w Polsce, pojedyncze szpitale dysponowały więcej niż jednym robotem chirurgicznym, ale liczby wykonywanych zabiegów nie były zbyt duże stąd szkolący się w nich operatorzy, zwykle mieli możliwość obserwacji tych zabiegów pokazowych w ciągu jednego, do dwóch dni pobytu. Taka wizyta, często odbywała się na zasadach koleżeńskich ustaleń i porozumieniu z konkretnym profesorem czy ordynatorem i bardziej polegała na obserwacji „z boku” tej codziennej pracy, na bloku operacyjnym. Tymczasem ośrodek szkoleniowy, taki z prawdziwego zdarzenia, powinien oferować więcej... Tak jak w autoryzowanym serwisie samochodowym, wizyta w nim powinna przebiegać zawsze według określonego porządku - na początku należy „rozpracować” szkolącego się chirurga, poznać jego ogólne doświadczenie chirurgiczne, to jakimi technikami własnymi się posługuje i jakie mają one dobre oraz złe strony. Także to, czego powinien nauczyć się on w czasie pobytu i w efekcie, z jakimi nowymi umiejętnościami powinien wrócić do swojego miejsca pracy. Dlatego w ośrodku szkoleniowym edukatorami czyli tzw. proktorami, muszą być najbardziej doświadczeni operatorzy, wykonujący minimum 250 zabiegów robotowych rocznie i operujący techniką ustandaryzowaną, która porządkuje kolejność poszczególnych etapów tego zabiegu. Taka technika jest wówczas łatwiej przyswajalna przez szkolącego się chirurga i możliwa do odtworzenia przez niego w jego szpitalu. Proktor staje się więc odpowiedzialny za dobre wyszkolenie operatora, ale również wszystkich osób tworzących zespół i zaangażowanych w operacje robotowe czyli anestezjologów, pielęgniarki a nawet kadrę menadżerską szpitali, której wyjaśnia techniczne i ekonomiczne aspekty chirurgii robotowej. Organizacja pracy, robotycznych sal operacyjnych jest wymagająca. Mamy tu do czynienia ze sprzętem medycznym znacznej wartości, który musi być odpowiednio traktowany i efektywnie wykorzystany z maksymalną korzyścią dla pacjentów.

Z czego wynika to, że bydgoskie Centrum Onkologii jest liderem w tych robotycznych operacjach onkologicznych w Polsce?

Częściowo z naszych ambicji i ciągłego podnoszenia jakości leczenia co sprawia, że nasz szpital wybierają pacjenci nawet z odległych miast. Drugi powód to – niestety - ciągły wzrost liczby chorych, z roku na rok jest ich w Centrum o kilkanaście procent więcej... Staramy się na bieżąco nadążać za potrzebami tych pacjentów i już we wrześniu otwieramy nowy blok operacyjny, na którym znajdą się trzy nowoczesne sale wyposażone w trzy roboty da Vinci. Przygotowujemy kolejne zespoły operacyjne, w każdej specjalizacji mamy ich minimum po dwa a w urologii - szkoli się już czwarty, czyli łącznie posiadamy tych zespołów robotowych 10. Rozważamy zatrudnienie kolejnych lekarzy, ale podchodzimy do tego rozważnie, ponieważ praca w Centrum Onkologii jest ciężka, nie trwa od godz. 7.30 do 14.35 tylko często do wieczora. Dlatego na zatrudnienie u nas mogą liczyć ci lekarze, którzy nie tylko świetnie rokują jako specjaliści, ale również są silnie zmotywowani, odpowiedzialni i świadomi tego, jak wiele wymaga praca z pacjentami onkologicznymi.

W których schorzeniach onkologicznych Centrum wykonuje najwięcej operacji robotycznych?

Najwięcej mamy pacjentów z nowotworem gruczołu krokowego, którzy wiedząc - chociażby z mediów - że w ich sytuacji technika robotowa jest najkorzystniejsza, przyjeżdżają do nas z całej Polski. Miesięcznie, chorych z rakiem prostaty operujemy około 45. Na drugim miejscu jest – wykrywany coraz częściej - nowotwór jelita grubego. W tym przypadku, robotem da Vinci operowaliśmy dotąd około 20 pacjentów miesięcznie, ale wyszkoliliśmy już kolejny zespół zabiegowy, więc – gdy zakupimy trzeciego robota da Vinci - liczba pacjentów operowanych z powodu raka jelita grubego, wyraźnie się zwiększy. Na trzecim miejscu są operacje robotowe raka trzonu macicy, a tuż za nimi - raka płuca. Te ostatnie, póki co nie mają jeszcze refundacji NFZ, za technikę robotową.

To na jakiej zasadzie są teraz wykonywane?

Oczywiście pacjent do takiej operacji nie dopłaca. Koszt jej przeprowadzenia i refundacja NFZ jak za standardową technikę operacyjną – równoważą się, szpital nie rejestruje przychodu z tego powodu. Jednak kwalifikujemy pacjentów z rakiem płuca do operacji robotowych, ale w tych sytuacjach klinicznych, czyli takich w których korzyść z jej zastosowania - względem technik standardowych - będzie największa. Jesteśmy pewni, że niebawem i ten zabieg zyska stosowne uznanie Funduszu, bowiem przybywa pacjentów wymagających operacyjnego leczenia raka płuca a ośrodków torakochirurgicznych i lekarzy specjalistów w Polsce, nie ma zbyt wielu. Jeszcze w 2020 roku, pod względem liczby operowanych pacjentów z powodu raka płuca, nasze Centrum było na piątym miejscu w kraju, a od 2021 roku do teraz – jest już na trzecim. W 2022 wykonaliśmy 302 operacje, więcej ma ich na koncie tylko Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie - 395, natomiast liderem jest Uniwersytecki Szpital Kliniczny Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi - w 2022 roku wykonał takich operacji 436.

Tak duże zainteresowanie zabiegami robotycznymi wynika także i z tego, że pacjent – dzięki tej metodzie – mniej cierpi?

Pacjent ocenia leczenie przede wszystkim przez pryzmat bólu, strachu i długości pobytu w szpitalu. To wyraźnie widać, choćby w przypadku osób z rakiem gruczołu krokowego w odniesieniu do procedur standardowych, czyli do klasycznej operacji otwartej czy do operacji laparoskopowej. Rzeczywiście, pacjent zoperowany techniką robotową znacznie mniej cierpi i wymaga zdecydowanie mniejszej ilości leków przeciwbólowych. A jego pobyt w szpitalu – łącznie z dniem, w którym jest operowany - trwa prawie zawsze trzy dni. To nawet o cztery dni mniej, niż po operacji klasycznej. Absolutnie, nie wypisujemy pacjentów „na siłę”, aby wykazać korzyść operacji robotowej... To oni sami, gdy szybko wracają do pełnej sprawności, przekonują nas do wypisania nawet po 48 godzinach od zabiegu. Wraz z nabywanym doświadczeniem, podczas obserwacji pacjentów po operacjach robotowych sądzę, że w przyszłości wielu z nich będziemy w stanie „uwalniać” do domów, nawet po 24 godzinach. Jest jeszcze jedna, ogromna korzyść jaką daje zabieg robotem da Vinci - to praktycznie wyeliminowanie zapotrzebowania na przetoczenie krwi, która - jak powszechnie wiadomo - jest towarem deficytowym. Nie przypominam sobie żadnego pacjenta, który w ostatnim roku wymagał tego przetoczenia po tej technice operacyjnej. Co jest jeszcze istotne – mniejsza inwazyjność chirurgiczna techniki robotowej i przewidywany wczesny wypis pacjenta do domu sprawiają, że podczas takiego zabiegu dostosowuje się również technikę prowadzenia znieczulenia pacjenta. Lekarze anestezjolodzy, korzystając z najnowocześniejszej aparatury, są w stanie precyzyjnie kontrolować głębokość tego znieczulenia i minimalizować dawki podawanych środków znieczulających, dzięki temu pacjent - po operacji - czuje się lepiej. Szybciej sięga po posiłek, odzyskuje sprawność fizyczną i …nalega na wypis do domu.

Panie Dyrektorze, a jak często podczas zabiegów robotycznych zdarza się błąd medyczny?

Odpowiem w ten sposób: ryzyko błędu jest obecne w każdej ludzkiej działalności, jednak najlepszym zdarza się najrzadziej. Ryzyko błędu jest wyższe, w przypadku gdy lekarz niezbyt często operuje robotem a do zabiegu zakwalifikuje nieodpowiedniego pacjenta. W naszym Centrum wszystkie operacje robotyczne - do końca maja tego roku było ich ponad 850 - zostały przeprowadzone bez takich błędów. Mam nadzieję, że nie zapeszę, ale dotąd nie spotkaliśmy się ze skargami pacjentów. 

Operacji robotycznych w bydgoskim Centrum coraz więcej, a co z tymi klasycznymi czy laparoskopowymi?

One są cały czas realizowane i są potrzebne, bo nie każdy pacjent odniesie korzyść z operacji robotowej, nie dla każdego jest ona dobra i nie każdy się do niej nadaje. Choć nie jest ich już tak dużo jak kilka lat temu, bo technika robotowa wielu tych pacjentów przygarnęła, zwłaszcza z wczesnymi etapami choroby nowotworowej, w których można zastosować operacje oszczędzające i wówczas ta „finezja” narzędzi robotowych, jest niezastąpiona. Obecnie nie mamy jeszcze tylu systemów robotowych, aby zapewnić tę technikę operacyjną wszystkim pacjentom, którzy mogliby odnieść z niej mniejszą lub większą korzyść – na razie musimy skupić się na pacjentach o najkorzystniejszej kwalifikacji. Ale robotyka chirurgiczna rozwija się prężnie, więc to już niedługo przed nami... Poza tym - przy obecnej liczbie robotów da Vinci - taka nagła rezygnacja z wykonywania operacji klasycznych czy laparoskopowych u wszystkich pacjentów, którzy nadawaliby się do operacji robotem - dramatycznie wydłużyłaby kolejkę do tych zabiegów. W niej czekaliby zarówno pacjenci, u których technika robotowa oferowałaby lepszy wynik onkologiczny w porównaniu z technikami standardowymi oraz ci pacjenci, dla których efekt onkologiczny (szansa na wyleczenie) wypadałby podobnie, a jedyną korzyścią byłby - mniejszy ból po operacji i krótszy pobyt w szpitalu. Pewnie w niedługim czasie będziemy w stanie zaoferować technikę robotową powszechniej a tymczasem musimy dążyć do tego, aby pacjenci otrzymywali leczenie jak najszybciej, techniką zapewniającą jak najlepszy wynik onkologiczny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zdrowie

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska