Mościckiego-prezydenta, wymyślił premier Kazimierz Bartel. Bartel to pozytywna postać - pięć razy tworzył rząd i sporo brudów udało mu się wymieść spod polskiego dywanu. "Nie wymaga się od posłów żadnych zalet czy umiejętności, a tylko posłuszeństwa swej władzy partyjnej" - grzmiał w 1929 roku. Brzmi znajomo, prawda?
W zaciszu gabinetu Bartel kpił sobie: "Tyle znacy co Ignacy, a Ignacy g… znacy".
Ale w sytuacjach oficjalnych premier Bartel traktował Ignacego z wielka atencją. Może dlatego, że obaj mieli przekonanie, że władzy śmieszność nie przystoi. A może z tego powodu, że ani jeden, ani drugi nie dzierżyli prawdziwej władzy. Ta urzędowała w Sulejówku.
Bronisław Komorowski bardzo starał się być Mościckim XXI wieku. Takim, co to znaczy niewiele, ale przynajmniej może liczyć na atencję. Niestety, pod koniec kadencji, w środku wyborczej nocy, nasz współczesny Ignacy zapragnął dowieść, że coś tam jednak znaczy. Kosztowało to całych 100 mln, ale teraz eksprezydent ma już ponad 7 proc. pewności.
Wyniki referendum w Kujawsko-Pomorskiem. Najwyższa frekwencja w gminie Osielsko
Nie chcę wyzłośliwiać się nad referendalnym pomysłem Bronisława Komorowskiego, bo prezydent, jak każdy, ma prawo popaść w szaleństwo, zwłaszcza przed wyborami. Wkurza mnie natomiast, że grono senackich mędrców mogło nad tym szaleństwem zapanować, ale tego nie zrobiło. Skądinąd warto poczytać, kto podniósł rękę 21 maja.
Przegranym niedzielnego głosowania jest również Paweł Kukiz, który co rusz wpada w zastawione nań sidła. Czy da sobie wyrwać sztandar buntowników? Czy ponura niedziela to znak, że bunt się ustatecznił?
Mam wrażenie, że to jedynie cisza przed burzą. Wybory mogą być zaskoczeniem. Czas zastępczej premier i prezydenta-Ignasia minął. Szykuje nam się duże przetasowanie, również w PO. I dobrze - lepsza czytelna władza, nawet jeśli się z nią nie zgadzamy niż władza, która "g... znaczy", rządzona z Sulejówka.