Górnik Wałbrzych - Arriva Polski Cukier Toruń 77:63 (24:16, 24:10, 8:13, 21:24)
Górnik: Gotcher 18 (5), Gilbert 15 (1), Wyka 8, Berzins 6 (1), Bojanowski 4 oraz Smith 22 (2), Marchewka 2, Patton 2.
Arriva Polski Cukier: Myles 12, Abu 10, Gaddefors 10 (1), Tomaszewski 5 (1), Diduszko 0 oraz Benson 10, Wilczek 9 (1), Ertel 7 (1), Grochowski 0.
To gospodarze zaczęli lepiej. Prowadzony przez bardzo skutecznego w 1. kwarcie Toddricka Gotchera (15 pkt w tym fragmencie meczu) Górnik prowadził od pierwszych akcji. Torunianie mieli duże kłopoty w defensywie, do połowy kwarty stracili 17 punktów, a rywale mieli 75 procent skuteczności z gry. Gospodarze w 1. kwarcie trafili 5 z 6 rzutów za trzy i prowadzili różnicą już 9 punktów.
Torunianie straty odrobili na początku 2. kwarty, ale zaraz Górnik odpowiedział serią 9:0 i po raz przewaga przekroczyła 10 punktów. Kwarta zaczęła się świetnie, a zakończyła koszmarem. W 19. minucie beniaminek prowadził 20 punktami, w rolę strzelca wcielił się tym razem Alterique Gilbert, a z ławki wspierał go Ikeon Smith (obaj po 11 pkt w 1. połowie).
Koszykarze Arrivy Polskiego Cukru do przerwy trafili jedynie 10 rzutów z gry, wyraźnie przegrali zbiórki i mieli aż 9 strat.
Po ptrzerwie było już nieco lepiej, w 3. kwarcie torunianie zmniejszyli straty do 15 punktów. To było jednak o wiele za mało, aby myśleć o odrabianiu strat i zwycięstwie. Ostatecznie Arriva Polski Cukier zakończyła mecz z 38-procentową skutecznością z gry, ale prawdziwym dramatem były rzuty za 3 - 6/27.
Kolejny mecz torunianie rozegrają 22 grudnia z GTK Gliwice u siebie.
