MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak Bydgoszcz i Toruń finansują zawodowy sport? Hojnie, czasem bezmyślnie, zwykle bez kontroli

(MAZ), (JP)
Nie ma wielkiego sportu bez miejskich pieniędzy. Ale nie ma go również wtedy, gdy jest to jedyne źródło utrzymania klubów.
Nie ma wielkiego sportu bez miejskich pieniędzy. Ale nie ma go również wtedy, gdy jest to jedyne źródło utrzymania klubów. Polska Press
Nie ma wielkiego sportu bez miejskich pieniędzy. Ale nie ma go również wtedy, gdy jest to jedyne źródło utrzymania klubów.

Kto pierwszy ukuł termin "Bydgoszcz miastem sportu" - trudno sobie przypomnieć. Hasło padło jeszcze za kadencji prezydenta Konstantego Dombrowicza i obowiązuje do dziś, pod rządami Rafała Bruskiego.

Promocja przez sport miała wprowadzić Bydgoszcz do ekstraklasy polskich miast. To był sen o potędze; kluby z milionowymi dotacjami publicznych pieniędzy miały walczyć o najwyższe laury. Czasem drogą na skróty. Wystarczy przypomnieć "pięć minut" Astorii, która z finansowym zastrzykiem z miejskiej kasy, kupiła "dziką kartę" do ekstraklasy, ale przygodę zakończył bolesny upadek i ogłoszenie upadłości. Padła też koncepcja szybszego awansu do piłkarskiej elity. Przefarbowana na bydgoską Hydrobudowa z Włocławka, znienawidzona przez miejscowych kibiców, zamieszana w korupcyjną aferę, szybko skończyła swój żywot

Poprzednie władze Bydgoszczy poszły zresztą o krok dalej, powołując sportowe spółki akcyjne - piłkarską, siatkarską i żużlową, obejmując w nich kontrolne pakiety akcji. Obejmujący urząd prezydent Rafał Bruski dość szybko przekonał się, że spółki ciążą miastu. Nie tylko ze względu na finanse, ale i odpowiedzialność za wszelkie niepowodzenia. Stąd pomysł, by oddać kluby w prywatne ręce. Udało się z Zawiszą, który w 2011 roku został przejęty przez Radosława Osucha. Dla poznańskiego biznesmena interes był dobry. Kupił od miasta 95 procent akcji Zawiszy Bydgoszcz, za pół miliona złotych. Miasto - nadal gwarantowało 2,7 miliona złotych dotacji na każdy sezon.
Zawisza wciąż otrzymuje największe wsparcie z miejskiego budżetu, ale na pomoc finansową mogą liczyć i inne bydgoskie kluby. Bez tych pieniędzy część mogłaby nie przetrwać najbliższego roku. Przyzwyczajona do życia z miejskich dotacji żużlowa Polonia tylko o ciągu ostatnich ośmiu lat "przejadła" aż 21 milionów złotych, zaliczając w tym czasie aż trzy spadki do I ligi.

Także druga stolica regionu dumnie pręży muskuły i chwali się hasłem "Toruń miastem sportu". To jednak właśnie tu przekonaliśmy się, czym kończą się rządy urzędników w klubach sportowych. Dwa popularne zespoły doprowadzone na finansowe i sportowe dno, miliony złotych wyrzucone w błoto, zawiedzione nadzieje kibiców. I żadnej odpowiedzialności.

Miasto marzyło o piłkarskich derby z Zawiszą Bydgoszcz, a drużyna w kolejnych sezonach spada coraz niżej, aż ląduje ostatecznie w IV lidze (tak naprawdę to 5. poziom rozgrywek) w towarzystwie zespołów z Konojadów, Pakości, Lubania czy Izbicy Kujawskiej. Na hokejowej tafli nie działo się lepiej. W październiku 2012 roku prezes Bogdan Rozwadowski dostaje rozkaz wycofania drużyny z ekstraklasy. - Musieliśmy to zrobić, żeby hokej miał szansę na przetrwanie - wyjaśnia. Hokeiści przetrwali. Dziś znowu walczą o awans do ekstraklasy, ale inwestora wciąż nie mają.

Elana znalazła się na sportowym i finansowym dnie. Lato 2014. Miasto od ponad dwóch lat szuka chętnego na kupno piłkarskiej spółki. Wreszcie zainteresowanie wykazuje Maciej Jóźwicki, właściciel Marwitu i wielki fan piłki nożnej. O zarobku nie ma mowy, bo to biznesmen dyktuje warunki. Klub kupuje niespełna rok temu za niespełna 50 tys. zł, choć według wyceny przed przetargiem akcje były warte 450 tys. złotych.

Historia jest o tyle ciekawa, że w tym samym czasie rozkwitają dwa kluby, w których udział miasta ogranicza się wyłącznie do dotacji. Klub żużlowy zyskał inwestora w postaci Romana Karkosika, ale miliarder wielkie pieniądze włożył w Unibax dopiero w dwóch ostatnich z ośmiu lat swojej obecności. Odpowiednie zarządzanie, zbilansowany budżet, dobra marka - to wcześniej wystarcza, żeby klub praktycznie sam się finansował. Po zbudowaniu Motoareny spółce udało się nawet zarobić.

Więcej o sprawie w piątkowej "Gazecie Pomorskiej". Możesz kupić też e-wydanie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska