GKS Katowice - KH Energa Toruń 3:1 (0:0, 1:0, 2:1)
Bramki: 1:0 Michalski - Salituro (23:00), 2:0 Pasiut - Fraszko, Biepierszcz (49:39), 3:1 Fraszko (60:00)
KH Energa: Studziński - Jaworski, Johansson, Napiórkowski, Arrak, K. Kalinowski - Schafer, Svars, Kwiatkousky, Fjodorovs, Worona - Henriksson, Kurnicki, Maćkowski, Vahatalo, Persson - Zieliński, Gimiński, M. Kalinowski, Lawlor, Prokurat.
To GKS był faworytem, ale wcale nie takim murowanym. Katowiczanie zanotowali taki sobie start sezonu, u siebie m.in. zostali rozbici 5:1 przez GKS Tychy. Torunianie do Katowic pojechali mocno osłabieni. W ostatnim meczu kontuzji nabawił się Anton Svensson, więc szansę dostał Mateusz Studnicki, w gronie napastników zabrakło kontuzjowanego Patryka Koguta.
Pierwsza tercja należała do gospodarzy, ale brakowało nieco płynności w ich akcjach, a jeśli już doszło do podwyższenia temperatury pod toruńską bramką, to na posterunku był Studziński.
Bramkarz KH Energa skapitulował w 24. minucie, gdy sposób na niego znalazł po indywidualnej akcji Mateusz Michalski. A szkoda, bo początek tej części był bardzo udany dla gości i przynajmniej trzykrotnie było blisko wbicia krążka do siatki.
Potem przewaga przechodziła z rąk do rąk, ale cały czas w świetnej formie byli obaj bramkarze. W ostatniej tercji posypały się kary, w pewnym momencie drużyny grały 4 na 4. W 49. minucie jednak strata krążka gości, szybki wypad gospodarzy i drugi gol.
Torunianie walczyli ambitnie i mieli szanse do dogrywkę. Na pięć minut przed końcem meczu swojego trzeciego gola w sezonie strzelił Robert Arrak, wykorzystując liczebną przewagę po karach dla Bepierszcza i Sokaya. W końcówce nie przyniosło powodzenia wycofanie bramkarza.
W niedzielę KH Energa Toruń wraca na Tor-Tor, na którym o godz. 17.00 zmierzy się z GKS Tychy.
