Śląsk Wrocław - Twarde Pierniki 68:70
Kwarty: 24:18, 14:19, 20:15, 10:18
ŚLĄSK: Kanter 16 (3), Dziewa 8, Justice 7 (1), Jovanović, Ramljak 3 oraz Bibbs 15 (4), Kolenda 7 (1), Langevine 6, Karolak 0.
TWARDE PIERNIKI: Eads 15 (1), 6 zb., Watson 14 (1), 6 zb., 7 as., Cel 14 (3), 7 zb., Thompson 7, Diduszko 4 oraz Kołodziej 12 (3), 6 zb., Samsonowicz 4, Janczak 0.
Twarde Pierniki do Wrocławia pojechały już bez Andre Spighta. Amerykanin zdążył zagrać kilka sparingów i dwa mecze ligowe w Sopocie i Warszawie. Specjalnie w nich jednak nie zachwycił (6,5 pkt, 2 asysty przy 41-procentowej skuteczności z gry. W poniedziałek zniknął z Torunia. Z nikim się nie pożegnał, wypytywał jedynie, czy ktoś może go gdzieś podwieźć. Klub już szuka nowego strzelca i jego nazwisko możemy poznać jeszcze w tym tygodniu.
Mimo kłopotów torunianie zaczęli mecz w dobrym tempie, prowadzili 13:7. Z czasem jednak Śląsk zyskał przewagę. Szybko po 2 faulach usiadł na ławce Thompson. To był potężny problem toruńskiej drużyny, w połowie 2. kwarty trzeci faul popełnił Bartosz Diduszko. Przy dobrze pilnowanym Watsonie brakowało opcji w ofensywie. Było już -12, ale w końcu torunianie poprawili obronę, a po akcjach Thompsona i Eadsa przewaga Śląska stopniała do punktu.
Po przerwie obie drużyny miał ogromne problemy ze zdobywaniem punktów. Po trafieniach z dystansu Cela i Kołodzieja w 36. minucie torunianie objęli prowadzenie 66:62. Na 16 sek. przed końcem było 68:70. Gospodarze wybrali akcję za 3, ale spudłował Justice i torunianie skakali z radości po drugim wyjazdowym zwycięstwie w sezonie. Teraz Twarde Pierniki mają cztery mecze we własnej hali.
