
Jolanta Zielazna
Zamiast podnieść ceny biletów - obniżono je. Wpływy spadły jeszcze bardziej? Wprost przeciwnie! Cena była na tyle atrakcyjna, że opłacało się zostawić samochód w garażu, kupić tańszy bilet i wsiąść do miejskiego autobusu.
W Bydgoszczy - wręcz przeciwnie. Cenę biletów pojedynczych tak podniesiono, że ten, kto dojeżdża do pracy na krótkiej trasie, będzie miał dylemat, czy nie lepiej przejść się pieszo, zamiast płacić ponad 6 zł codziennie. Będzie z korzyścią dla zdrowia, w końcu zbliża się wiosna!
Kto dojeżdża samochodem, mimo podwyżki cen benzyny, w ogóle nie będzie miał dylematu. Nawet 6 zł za litr ciągle jest bardziej opłacalne niż 6,40 zł na przejazd tam i z powrotem na określonej trasie.
Zachętą mają być tańsze sieciówki. Logika jest jednak taka - potrzebujesz czy nie potrzebujesz - kupuj sieciówkę. Bo wyjdzie taniej.
A potem wściekaj się w autobusie tkwiącym w korku, denerwuj na przystanku, że autobus powinien być 7 minut temu, na jeszcze go nie widać, utyskuj, że trudno wdrapać się do tramwaju, bo niskopodłogowych w Bydgoszczy na lekarstwo.
Szanowni Radni Bydgoszczy! Namawiam Was gorąco - zanim podejmiecie następną decyzję o podwyższeniu cen biletów - sprawdźcie, czy - na przykład na kwartał, pół roku - nie warto i u nas zrobić eksperymentu z obniżką. Może wszyscy będziemy pozytywnie zaskoczeni? Czego sobie i Wam życzę.
Komentarz w samo południe w czwartek: Już wiem, kotku, co masz w środku
Zapraszamy też do czytania komentarza "Na Gorąco" wyłącznie w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców