A na ulice rosyjskich miast i byłych republik radzieckich wróciły charakterystyczne żółte beczkowozy. W Rosji kwas chlebowy skutecznie konkuruje z coca colą i nawet ma nową nazwę "nikoła" jako skrót od "nie -cola". Zapanowała wręcz moda na "zdrowe" picie.
Polacy, którzy nie spróbowali kwasu z beczkowozu za wschodnią granicą albo nie było u nich tradycji robienia tego napoju w domu, niech nie sugerują się butelkowanym napojem o tej nazwie, który można kupić w marketach.
W Rosji, na Białorusi i Ukrainie też w sklepach pełno plastikowych butelek z czymś słodkawym o nazwie kwas chlebowy, ale nijak ma się on do tego prawdziwego.
Niebo w gębie
Posmakowałam na Białorusi tego z butelki i tego z beczkowozu. Obawy o warunki sanitarne zwyciężyła ciekawość. W końcu miejscowi wiedzą, co u nich dobre. Skoro oni piją, to ja też. Poza tym znajomi z Białorusi z dezaprobatą kręcili głowami, gdy targałam butle z kwasem ze sklepów. - To nie kwas, to chemia - przekonywali.
I przy kolejnej wycieczce z Perynovej do miasta już nie przepuściłam żółtemu beczkowozowi i karnie ustawiłam się w całkiem sporej kolejce. I co? Niebo w gębie. Słowianie wiedzieli co dobre. I to podobno od dziesięciu wieków. I już na pewno nie skuszę się na butelkowane coś z chemicznych ekstraktów i zbóż, doprawionego barwnikami i karmelem i zakonserwowanego benzoesanem sodu.
Swojski na razowcu
Prawdziwy kwas to rarytas z razowego lub drożdżowego chleba. Gasi pragnienie i w niczym nie przypomina słodkawej cieczy z plastiku. Białorusini niegdyś robili kwas chlebowy w domu. Teraz tradycja zanikła, wolą słodkie sztuczne napoje.
Skoro jednak na białoruskie ulice wróciły zabytkowe beczkowozy, a w Rosji jest wręcz moda na picie kwasu chlebowego, to kto wie. Może za rok, gdy znowu pojadę na wakacje na białoruskie Polesie babuszka Antosia na stół postawi nie tylko mleko i masło własnej roboty, ale i kwas.
A na razie spróbowałam przepisu z kuchni polskiej. Jest prosty, ale radzę robić niewielkie ilości, bo takie cudo bez konserwantów ma krótki termin. I każdego dnia - dzięki trwającej fermentacji - smakuje inaczej.
Kwas chlebowy
Mały bochenek razowego chleba, 3 litry wody, 2 dag drożdży, 10 dag cukru. Chleb pokrajać , wysuszyć w piekarniku, włożyć do garnka, zalać wrzątkiem i przykryć ściereczką. Po 24 godzinach przecedzić, dodać drożdże roztarte z cukrem i znowu zostawić w pokojowej temperaturze na 24 godziny pod przykryciem. Można dodać rodzynki lub listki świeżej mięty. Po kolejnej dobie, gdy zrobi się pianka, wstawiamy do lodówki i kwas jest gotowy do picia.
To przepis podstawowy, ale radzę eksperymentować. A najlepiej wybrać się do Rosji, na Ukrainę lub Białoruś. Picie z żółtej cysterny może nam przypomnieć niegdysiejsze saturatory z wodą sodową. A napitek jest dużo smaczniejszy.