Nowej lewicy nie ma w Sejmie, nie przekroczyła progu wyborczego w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Co pogrąża lewicę? Jakie błędy popełniła, że ma tak słaby wynik wyborczy?
Dr Patryk Wawrzyński, politolog z UMK w Toruniu przyznaje, że ostatnie cztery lata to dalsze spychanie nowej lewicy na margines sceny politycznej. Z jednej strony Prawo i Sprawiedliwość sprawnie zagospodarowało elektorat socjalny, z drugiej strony dla liberalnych mieszkańców dużych miast postulaty lewicy były zbyt radykalne ekonomicznie.
- Głównym problemem nowej lewicy jest więc jej tożsamość, która rodzi słaby wynik wyborczy - ocenia dr Wawrzyński. - Obecnie mało kto może się z nią w pełni identyfikować. Krytyka polskiego kapitalizmu niby zachęca rzesze wykluczonych, ale odstrasza ich nazbyt postępowe podejście do kwestii obyczajowych. Z kolei tym, którym podoba się stanowczy głos w sprawie tolerancji czy równości płci trudno pogodzić się z odrzuceniem etosu wolnego rynku. Oznacza to, że ewentualny sukces wyborczy nowej lewicy byłby możliwy wyłącznie po dostosowaniu swoich postulatów do specyfiki polskiego społeczeństwa.
Zobacz także wideo: Adrian Zandberg
Źródło: TVN24
Drugą sprawą – zdaniem dr. Wawrzyńskiego - jest samo nastawienie do Polaków. Nowa lewica nie jest wolna od przekonania, że tylko ona posiada mądrość, która pozwoli naprawić kraj i poprawić jakość życia mieszkańców. - Jej liderzy pouczają Polaków, co byłoby dla nich najlepsze – a przecież sukces Beaty Szydło pokazuje, że wyborcy chcą polityków, którzy zbudują poczucie, że rozwiązania tworzą na drodze dialogu z obywatelami - mówi politolog.
Maria Świetlik, antropolożka polityczności i publicystka, po porażce nowej lewicy gruntownie przemyślała, czego jej zabrakło. Stworzyła więc kilka rad, jak odzyskać w Polsce lewicowe wartości. - Dobra rada do wewnątrz: jak chce się wygrywać, to strategia, narracja i wizerunek muszą odpowiadać potencjalnym wyborcom, a nie członkiniom i członkom partii - mówi. - Chodzi o spójną, przekonującą ofertę dla wyborczyń i wyborców, a nie o przyjacielski kolektyw czy rozemocjonowane koło dyskusyjne. Partia polityczna jest hierarchiczna, z różnych modeli organizacyjnych najbardziej przypomina zakład pracy. Jest szefostowo i są pracujący. Ta relacja powinna być jawna, a nie zaciemniana jakimiś blablaniem o wewnętrznej demokracji. Inaczej ludzie się tylko frustrują i wypalają w sprawach wewnętrznych.
Czytaj także o tym, co nam grozi bez lewicy w Sejmie:
Dobra rada strategiczna? Nie da się prowadzić 5 rewolucji na raz, na coś trzeba się zdecydować, resztę istotnych tematów realizować, ale nie wsadzać na sztandary. Rewolucje są trudne i wymagają wielu sprzyjających okoliczności.
- Dziś tych okoliczności w Polsce nie ma i nie zdarzą się naszym zbiorowym chceniem - tłumaczy Maria Świetlik. - Dziś wystarczająco ambitny plan, to, że wyborczyni ma jasno rozumieć, co konkretnie partia dla niej zrobi, gdy tylko uzyska wpływ na politykę. Trzeba zidentyfikować grupę, której interes się wyraża w sposób wiarygodny. Dla partii, której rozpoznawalnymi twarzami jest wielkomiejska młodzież z sektora usług i nauki, niech to będzie młodzież bez mieszkań albo pracownice sektora publicznego. A nie jakiś wymarzony lud pracujący. Lud pracujący ma od pokoleń ugruntowaną niechęć do inteligencji i jedna mała partia tego nie zmieni. Zwłaszcza wyższościowym dąsem. Lud wyczuje inteligenta choćby się ten maskował (dresem, swetrem). Nie ma co snuć marzeń o hegemonii w tej klasie (ani ścigać się ze znacznie bardziej wiarygodnym PiS-em). Lepiej obniżyć poprzeczkę marzeń, a coś osiągnąć tam, gdzie ma się przynajmniej szanse.
Do tej grupy trzeba jeździć, chodzić i pisać.
