https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Maratony pana Leszka

(kk)
Leszek Stachowiak (z przepaską na głowie) na  linii startu moskiewskiego biegu maratońskiego.
Leszek Stachowiak (z przepaską na głowie) na linii startu moskiewskiego biegu maratońskiego.
Swoje czterdzieste urodziny uczcił dość nietypowo. Przebiegł, bowiem w Atenach swój czterdziesty maraton w życiu.

     Na początki swojej kariery zawodniczej nawet on sam nie wierzył, że w życiu przebiegnie choćby jeden maraton. Leszek Stachowiak, bo o nim mowa jest nauczycielem wychowania fizycznego w Publicznym Gimnazjum im. Powstańców Wielkopolskich w Janowcu Wlkp.
     Od odprężenia do marzeń
     
Biegać zaczął, dlatego że jego uczniowie wykazywali zainteresowania właśnie tą dyscypliną lekkiej atletyki. Na początku były to krótkie dystanse, ot tak dla zabawy dla odprężenia.
     Zorganizował klub biegacza. Po pewnym czasie zaczął biegać coraz więcej i dalej. Skończyło się na ośmiu kilometrach. Wspólne treningi i udział w biegach masowych przynosiły jemu i jego wychowankom ogromną satysfakcję a z czasem i sukcesy.
     Efektem kilkuletniej pracy z ambitną i utalentowaną młodzieżą było zdobycie przez Tomasza Woźniaka jednego z wychowanków srebrnego medalu na mistrzostwach Polski w biegach przełajowych. O bieganiu maratonów jednak nigdy nie marzył. Fascynowała go ta dyscyplina sportu, uważał jednak, że dystans 42.195 metrów mogą przebiec tylko ludzie z ponadprzeciętnymi predyspozycjami i doskonale przygotowani kondycyjnie. Przełomowym okresem w jego podejściu do biegania na tym dystansie było spotkanie z Jerzym Stawskim niepełnosprawnym torunianinem, który właśnie biega maratony. "Ja bez jednej nerki z martwicą wątroby mogę biegać maratony, a ty zdrowy jak koń sobie nie poradzisz?" powiedział pan Jerzy, gdy spotkali się w 1996 roku podczas biegu sylwestrowego w Poznaniu.
     Cztery miesiące i...
     
Cztery miesiące wystarczyły żeby pan Leszek uwierzył w siebie i przygotował się kondycyjnie, bowiem już w kwietniu 1997 roku we Wrocławiu pobiegł swój pierwszy maraton. - Ten bieg będę pamiętał całe życie, wysiłek ogromny. Na 36 kilometrze dopadł mnie kryzys, nogi odmówiły posłuszeństwa. Tylko dzięki uporowi i woli walki starczyło mi sił by przebiec linię mety po latach wspomina pan Leszek.
     Ten pierwszy bieg na dystansie ponad 42 kilometrów zaważył na tym, że janowiecki maratończyk do końca 2004 roku przebiegł 40 maratonów. Łatwo obliczyć, że średnio rocznie zalicza pięć maratonów.
     W kraju i za granicą...
     
Dwadzieścia to maratony krajowe. Następna dwudziestka to biegi zagraniczne; Berlin, Rotterdam, Praga, Nowy Jork, Paryż, Helsinki, Budapeszt, Rzym, Londyn, Wiedeń, Koszyce, Monaco, Barcelona, Kopenhaga, Lozanna, Sztokholm, Moskwa, Chicago, Tromso (Norwegia), Ateny.
     Jego marzeniem jest przebiec wszystkie maratony organizowane w Polsce. Biegać wszystkie maratony w Poznaniu (przyp. dotychczas przebiegł pięć, bo tyle się odbyło). Zaliczyć największe maratony w USA (przyp. biegł w Nowym Jorku i Chicago pozostał Boston). Planuje również zaliczyć choćby jeden maraton na każdym kontynencie.
     Życzymy panu Leszkowi by starczyło mu zdrowia, sił i entuzjazmu do dalszego biegania.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska