Media komercyjne nie mogą liczyć na takie prezenty. Utrzymują się z reklam. Owszem, często nie są to reklamy, które się podobają, zdarzają się reklamy paskudne i kłamliwe, ale dotąd na całym świecie nikt nie wymyśli lepszego sposobu na to, by wolne media mogły działać przez przeszkód, realizując swoje podstawowe misje: patrzeć władzy na ręce, krytykować poczynania rządu (bez względu na opcję, która wygrywa wybory). Pluralizm mediów, to gwarancja demokracji w państwie.
Media nie są doskonałe, ale te komercyjne każdego dnia spełniają swoją funkcję po upadku komunizmu w Polsce. W przeciwieństwie do mediów sponsorowanych przez rząd, czego dowód dostajemy codziennie, gdy oglądamy TVP, TVP Info i TV Trwam. W środę te właśnie, zależne od władzy media przeszły same siebie, przedstawiając ogólnokrajowy protest mediów niekomercyjnych w sposób obrzydliwie propagandowy, oskarżając je o to, że nie chcąc płacić wyższego podatku od reklam, unikają w ten sposób pomocy służbie zdrowia, edukacji i godząc w polską rację stanu. To robienie z Polaków głupców ma krótkie nogi i cenę za to płacą wszyscy dziennikarze, do których spada zaufanie społeczne. Przyjdzie jednak czas, gdy zapłacą też politycy, którzy do tego doprowadzili. Może dlatego obóz Zjednoczonej prawicy podzielił się w sprawie podatku od reklam w mediach. Jarosław Gowin przyznaje, że z niepokojem przygląda się zapisom tego projektu, nawet nieprzejednany Zbigniew Ziobro nie jest zwolennikiem takiego haraczu. Zresztą, gdy niedawno wybuchł konflikt pomiędzy PiS a Porozumieniem Gowina, polityków tego ostatniego nie zapraszano do studia TVP. Tak karze niewiernych koalicjantów ręka obecnej władzy. Najgorsze jednak jest to, że PiS nie konsultował swojego pomysłu ze sprzymierzeńcami z obozu politycznego, a to już świadczy o niebywałej arogancji, która najczęściej dotyczy władzy przekonanej o własnej nieomylności. I może doprowadzić do odejścia koalicjanta, a w konsekwencji do utraty większości w Sejmie.
Słyszę zewsząd wiele głosów: o co tyle szumu i histerii, przecież to dopiero projekt ustawy! I ma być konsultowany. Owszem, dopiero projekt, ale wiemy już, jak to jest z konsultacjami w czasie rządów PiS – pogadać możemy, ale prawda i sprawiedliwość jest po naszej stronie. Z kobietami konsultacji nie było, tylko zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej w środku pandemii. A później oskarżanie liderek Strajku Kobiet, że przyczyniają się do wzrostu zachorowalności na covid, bo nawołują do wychodzenia na ulice, gdy szaleje epidemia. Nie będzie też konsultacji w sprawie zakazu rozwodów, co wymyślił Ordo Iuris na czele z zaślepioną ideologicznie Kają Godek. Ani się obejrzymy, a projekt ustawy zaraz będzie głosowany w Sejmie. Swoją drogą, ciekawe, jak wybrnie z tego partia rządząca, w której podwójnych rozwodników i nieślubnych dzieci nie brakuje.
PiS zamiast budować zaufanie społeczne, łącząc wszystkie grupy Polaków wokół tego, co zrobił dobrze (500+, wzrost płacy minimalnej, reflektor skierowany na pomoc dotąd wykluczonym) co rusz strzela sobie w stopę, podburzając i dzieląc sfrustrowanych przedłużającą się pandemią rodaków. Każdą ustawą, którą niszczy ład społeczny, szans na bycie zbawcą narodu PiS-owi ubywa.
